czwartek, 9 października 2014

Rozdział 2

Już przed siódmą rano Younghoon stał na skrzyżowaniu i czekał na chłopaka. Kiedy już pełna godzina minęła, a młodszego nadal nie było, starszy zaczął się nieco denerwować. Dopiero po kilkunastu kolejnych minutach Seyong zjawił się w wyznaczonym miejscu.
- No w końcu! - krzyknął już wkurzony Younghoon.
- Nie jęcz tylko chodź. - mruknął pod nosem młodszy chłopak i zatrzymał jakąś taksówkę.
- Co? Taksówka? Zwariowałeś? Ja mam tym jechać?
- Na piechotę nie zdążymy, Panienko.
- Nie mów tak do mnie! - fuknął Younghoon - Nie będę jechał tym starym, brudnym gratem. - chłopak wyciągnął telefon i zadzwonił po swojego lokaja, który w około pięć minut, zjawił się na miejscu. - Wsiadaj. - powiedział i zanim młodszy zdążył cokolwiek powiedzieć siedział już w samochodzie - Pasy.
- Aa... - Seyong zmierzył starszego i posłusznie zapiął pas.
- Gdzie jedziemy Paniczu? - zapytał Seong.
- Dzieciak ci powie.
- Czemu tak do mnie mówisz?
- Bo nie wiem jak się nazywasz. Hm.
- Se Yong.. Se Yong!
- Young Hoon, Seong jedź. - zażądał starszy na co lokaj natychmiast ruszył, a czarnowłosy pokierował go - Co będziemy w ogóle robić?
- Zrobimy obiad i podamy go.
- Komu?
- Bezdomnym i ubogim.
- Bezdomni? Ubodzy? Zwariowałeś? Potem ludzie będą gadać!
- To nie mój problem. Zgodziłeś się.
- Gdybym wiedział o co chodzi to bym się nie zgodził! Co ja jestem? Opieka społeczna?
- Jeśli raz coś takiego zrobisz to nic ci się nie stanie. - uśmiechnął się lekko Seyong.
Czyżby miał dobry humor?
Resztę drogi spędzili w ciszy. Czarnowłosemu uśmiech nie znikał z twarzy a starszy patrzył się bezcelowo w szybę. Wysiadając, Younghoon także nie odezwał się słowem. Pogonił szybko Seonga i ruszył w stronę rozstawionego stanowiska. Było ono na świeżym powietrzu, a wszędzie stały ławki, stoliki i krzesła. Ludzie się już schodzili i zajmowali miejsca.
- Obrzydliwe. - mruknął starszy, podchodząc do stanowiska pracy.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się urocza blondynka.
- O, to ty,
- Um. - przytaknęła, czerwieniąc się na policzkach - Dam ci fartuch i pokażę czym się zajmiesz.
- Jasne.. - pokręcił głową chłopak, idąc za Haną. Po kilku minutach wrócił w białym fartuchu i zapasce - Co ja mam na sobie.. Takie to.. tanie.
- Oj, nie marudź! - młodszy podszedł do starszego i stanął przed nim - Masz się bawić.
- Niby jak?
- Dobrze - uśmiechnął się uroczo czarnowłosy.
- To nie jest odpowiedź!
Chłopak zaśmiał się i stanął przy blacie. Younghoon skrzywił się lekko i poszedł za nim.
- Hm... dam ci coś prostego do... o! Umiesz posługiwać się obieraczką?
- Nie rób ze mnie debila!
- Obierzesz w takim razie warzywa i potem je wrzucimy do gotowania. Nie zrobiliśmy tego.
- Ah.. I dlatego, że wy tego nie zrobiliście to ja mam to robić? Świetnie.
- Przyszedłeś tu aby pomagać, więc powtarzam ci: przestań marudzić!
Starszy westchnął i wziął warzywa oraz miskę. Usiadł na stołku z dala od nich, sięgając po obieraczkę i zaczynając obierać. Seyong uśmiechnął się na widok starszego, który mimo wszystko, cieszył się pod nosem, że mu wychodziło to zadanie tak łatwo.  Czarnowłosy wraz z Haną zajęli się swoimi zadaniami. Younghoon się nieco rozluźnił i kiedy obrał  do końca swoje pierwsze warzywo, uśmiechnął się szeroko dumny z tego co zrobił.
- Jest jak dziecko, które się uczy od początku wszystkiego. Krok po kroku.. - wyszeptała dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- Podoba ci się - wynucił Seyong - Co w nim jest takiego?
- Nie! Nie podoba mi się.. Oppa...
- Widzę jak na niego patrzysz.
Blondynka zamilkła, robiąc obrażoną minę i zabrała się za przyprawianie zupy. Seyong dorzucił, ugotowane już i pokrojone, warzywa, po czym zawołał Younghoona na prośbę Hany.
- Co jest? - mruknął chłopak, stając między nimi.
- Wraz z Seyongiem będziesz nosił posiłki do gości. Potem staniesz na zmywaku.
- Że niby ja? Mam myć gary? Kpisz sobie ze mnie?
- Um....
- Ja to zrobię Hana. Jak na niego to za dużo - wtrącił się czarnowłosy.
- Jestem zmęczony - mruknął Younghoon - I nie chce mi się.
- Nie rozumiesz, że to tylko dzisiaj? Od jutra wracasz do normalnego trybu życia..
- Ech.. - starszy wstał i  przeciągnął się. Podszedł do blatu od zewnętrznej strony i wziął tackę - Dawajj mi to. Chcę mieć to już za sobą.
Dziewczyna kiwnęła głową i zaczęła nakładać pierwsze danie do miseczek, które następnie ułożyła na tackach Younghoona i Seyonga. Oni natomiast wzięli to i zaczęli roznosić.Czarnowłosy znów się uśmiechnął.
Mijały minuty, a potem godziny. Wszyscy zostali porządnie nakarmieni, a na końcu pomogli sprzątać. Atmosfera była wyjątkowo miła i ciepła.
Wieczorem, gdy już się ściemniało, Hana zadzwoniła po swojego brata by po nią przyjechał.
- To do zobaczenia - uśmiechnęła się niewinnie i wsiadła do samochodu, po czym odjechała.
- Czemu z nią nie pojechałeś? - zapytał Younghoon, rozglądając się po tym pustkowiu.
- Nie lubię wracać z jej bratem. Strasznie dziwnie się wtedy zachowuje - wzruszył ramionami Seyong i ruszył przed siebie.
- Dziwnie?
- Tak.
Starszy westchnął, idąc za nim.
- Zaczekaj.
- Hm?
- Zaraz przyjedzie Seong. Odwiozę cię.
- Nie zawracaj sobie mną głowy. Od teraz wszystko wraca do normy.
- No niby tak..
- Ty jesteś księciem, a ja żebrakiem. Niech tak zostanie - uśmiechnął się Seyong - Nie martw się o mnie. Jestem duży. Nic mi nie będzie. Do widzenia - machnął ręką na odchodnym.
Younghoon kopnął w krawężnik i schował dłonie do kieszeni. Zaczekał jeszcze chwilę na lokaja i również pojechał do swojego domu. Na wejściu jedna z pokojówek oznajmiła, że ojciec czeka na niego w gabinecie. 24-latek niechętnie powlókł się na górę do swojego ojca. Zapukał i bez zastanowienia wszedł.
Mężczyzna jak zwykle siedział przy biurku, ubrany w garnitur i zawalony papierami oraz dokumentami.
- Usiądź - powiedział swoim szorstkim głosem. Ani się nie przywitał, ani nawet nie spojrzał na chłopaka. Younghoon posłusznie jednak usiadł i czekał - Synu - zaczął pan Seo - Wyjeżdżam niedługo w delegację.
- Nic nowego.. - mruknął chłopak, krzyżując ręce na piersiach.
- Nie przerywaj mi. Uhm. Po ostatnim twoim wybryku postanowiłem, że ktoś musi cię przypilnować.
- Nie mam pięciu lat. Poza tym jest Seong.
- Przyjdzie do ciebie... mama.
- Babcia?! - chłopak zerwał się na równe nogi - Chcesz mi piękny, widowiskowy pogrzeb zrobić czy co?
- Matka to dobra kobieta. Nic ci nie będzie, a przy okazji może nauczysz się kilku zasad.
- Ojcze!
- Koniec dyskusji! Wracaj do siebie. Jestem zajęty.
Younghoon wyszedł z gabinetu ojca i skierował się do swojego pokoju.
To prawda, jego babcia była dobrą kobietą, ale kiedyś służyła w wojsku i wymagała strasznie dużo. Chłopakowi się to nie uśmiechało.
Zamknął za sobą drzwi i walnął się na łóżko. Nie chciał o tym myśleć. Miał wystarczająco ciężki dzień. Zamknął oczy i po niedługim czasie zapadł w głęboki sen, z którego się wybudzać nie chciał...

2 komentarze:

  1. Kocham to opowiadanie <3
    Już czytam od prologa (czy tam prologu, nie wiem, nie znam się), ale chciałam zacząć komentować od pierwszego rozdziału, ale nie mam czasu na kontrolowanie tych wszystkich blogów i mnie ominął <\3 Ale zacznę komentować od drugiego!
    Od początku zakochałam się w tym opowiadaniu i nie mogłam się doczekać rozdziałów <3 Z niecierpliwością czekam na 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 itd. rozdział! ^^
    Weny i czasu życzę~
    Hwaiting!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Babcia, która była niegdyś w wojsku, po prostu mnie rozwaliła. Tak samo, jak pomysł na ten rozdział. Widać, że ktoś tu próbował kogoś nauczyć, jak to jest, gdy to nie ma się wszystkiego pod nosem. Idealna nauczka na mego ulubieńca. Jestem więc teraz ciekawa, jak spotkają się ponownie, no i co będzie z jego babcią. Korci mnie bardzo, więc wybacz za krótki komentarz.
    Weny!

    Blackey

    OdpowiedzUsuń