niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 4

Przez kilka kolejnych dni Younghoon nie dawał znaku życia. Seyong już się przyzwyczaił. Westchnął cicho, układając kwiaty w odpowiednich miejscach. Hana w tym samym czasie robiła piękny, ogromny bukiet z róż.
- Ojej, Hana, jaki piękny! - zachwycił się Seyong.
- Prawda? Też mi się podoba - zaśmiała sie dziewczyna.
- Trzeba go dostarczyć? Ja zaniosę!
- W sumie to on jest dla ciebie.
- Dla mnie?
- Jest też liścik - przyjaciółka podała chłopakowi bukiet a on go odebrał i przeczytał wiadomość.
"Przepraszam, że nie dawałem znaku życia
Seo Young Hoon
PS. Chyba lubisz róże?"
Seyong prychnął cicho, a Hana ciągle go obserwowała.
- C-Co? - zapytał.
- Rumienisz się - zaśmiała się cicho - Podoba ci się!
- Hana! 
- No dobra, dobra. Już nic nie mówię. 
Seyong westchnął i spojrzał jeszcze raz na kwiaty.
- Seyong? 
- Co znowu ? 
- Musisz wrócić do domu.
- Co ty tak nagle?
- Dostałam wiadomość. Pisze, abyś wrócił do domu. 
- Od kogo?
- Nie wiem. Jakiś numer, ale podobno to ważne. 
"To zapewne ten idiota" - pomyślał Seyong - Hana, muszę?
- Tak! - pisnęła stanowczo. 
Chłopak ponownie westchnął  i po kilku minutach posłusznie opuścił swoją pracę. Jak zawsze włożył słuchawki do uszu i ruszyłw stronę swojego osiedla. Szczerze powiedziawszy spodziewał się, że zastanie tam starszego chłopaka. To było zbyt oczywiste. Najpierw go nie ma, potem przysyła kwiaty, a nagle ktoś do Hany pisze, aby ten zjawił się w domu. Ale czemu do Hany a nie do niego? 
"Głupi Younghoon. Myśli, że jest taki sprytny i cudowny, że jak go zobaczę to wszędzie i od razu z nim pójdę? Hmph! Dobre sobie!" - pomyślał Seyong.
Po kilkunastu minutach chłopak  dotarł pod blok. Już z daleka ją zauważył. Czarna jak noc. Lśniąca i piękna. Podszedł bliżej i zauważył znajomą twarz. To nie był Younghoon, to był... 
- Witam - skłonił się lekko Seong.
- Dzień dobry.. - odpowiedział zdziwiony chłopak. 
- Zapraszam - lokaj otworzył drzwi limuzyny.
- Dlaczego..?
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. Panicz prosił abym po Pana pojechał - wytłumaczył nie jaśnie Seong, lecz widząc minę chłopaka, który chciał coś dodać sam szybko wtrącił. - Za pozwoleniem. Jeśli Pan nie zechce pojechać ze mną dobrowolnie, będę zmuszony zastosować środki agresji, a tego byśmy nie chcieli, prawda? 
Seyong się nie odezwał ani słowem. Ten starszy, spokojny, opanowany człowiek mógłby być agresywny ? Nie, nie. To nie pasowało. Jednak nie chciał się przekonywać. Rozejrzał się i z cichym westchnięciem niechętnie wsiadł do samochodu. Seong po chwili zrobił to samo i ruszył. Przez większość drogi trwali w ciszy, aż w końcu Seyong nie wytrzymał.
- Mogę o coś zapytać ? - zaczął niepewnie. 
- Ależ już Pan pyta - odparł spokojnie lokaj - Odpowiem na każde pytanie.
Czarnowłosy zmieszał się trochę i westchnął.
- Dokąd jedziemy? 
- Do rezydencji państwa Seo. 
- Dlaczego? 
- Panicz Seo rozkazał abym tam Pana zabrał, Panie Kim.
- Dlaczego? - powtórzył.
- Niestety tego nie wiem.
- Younghoon jest w domu?
- Panicza nie ma. Jest na spotkaniu biznesowym ze starszym Seo. 
- Ile to może trwać?
- Spotkanie zazwyczaj trwa około dwóch godzin. Pan domu wraca za jakieś pół godziny, iż sam po niego mam jechać. Natomiast młody Panicz nie wiem czy wróci ze swoim ojcem.
- Dlaczego?
- Wspominał, że musi coś załatwić - westchnął pod nosem Seong, wjeżdżając limuzyną na  posesję państwa Seo. Była większa niż młody chłopak mógł sobie wyobrazić! Mężczyzna zatrzymał pojazd i wysiadł z niego otwierając przed czarnowłosym  drzwi - Uprzedzając kolejne Pana pytania, chciałbym aby Pan poszedł w stronę drzwi frontowych. Stoi tam młoda pokojówka, moja córka. Zaprowadzi ona Pana do pokoju Panicza Seo. Pan wybaczy, nie mogę się spóźnić - lokaj ukłonił się i wsiadł, po czym odjechał.
Seyong przez chwilę stał nie wiedząc co ze sobą zrobić, jednak zaraz posłusznie podszedł do ogromnych drzwi. Tak jak powiedział Seong, stała tam drobna, młoda pokojówka. Była odwrócona tyłem i miała   spuszczoną głowę.  Przed nią stała starsza kobieta, która coś mówiła, marszcząc brwi. Seyong podszedł nieco bliżej i dostrzegł, że kobieta odsyła pokojówkę, a sama podchodzi do czarnowłosego.
- Wylegitymuj się! - zażądała kobieta oschłym tonem.
- S-Słucham? 
- Kim jesteś, chłopcze? - sprostowała.
- Nazywam się Kim Se Yong - ukłonił się lekko.
- Dlaczego tu jesteś?
- S-Sam nie wiem.. 
- Nie wiesz? Młody człowieku! Czego chcesz? Pieniędzy? 
- C-Co? Nie! Skąd taki pomysł?
- Wyglądasz... tak zwyczajnie.
Seyong zignorował tą uwagę.
- Lokaj Seong mnie tu przywiózł..
- W jakim celu?
- Na prośbę Younghoona.
- Jego? Oh, a więc znasz mojego wnuka!
- Tak.. powiedzmy - kiwnął głową czarnowłosy - "A więc to jego babcia.." - dodał w myślach.
- Jakby cię ojciec zobaczył to by cię wyrzucił na zbity pysk i zakaże wstępu w odstępie 100 metrów od bramy - zaśmiała się ochryple - Wejdź. Zaprowadzę cię do pokoju Yoo. - Seyong posłał jej pytające spojrzenie - Oh, to ty nie wiesz? Jak Yoo przyprowadza kogoś do domu, poza tymi bliźniakami, to znaczy, że mu na tym kimś zależy. 
- Za.. Zależy?
- Może widzi coś w tobie i chce cię poznać bliżej. 
- Bliżej..? - powtórzył jak echo. 
Wszystko co mówiła było dwuznaczne. Kobieta weszła do domu a Seyong za nią.
- Nie dosłyszysz czy co? Ja mam ponad 70 lat i widzisz jak się trzymam! - zaśmiała się. Teraz wyglądała na  dużo milszą i łagodniejszą niż przedtem. Zatrzymała się tak gwałtownie, że Seyong prawie na nią wpadł. Kobiet otworzyła wielkie drzwi , przepuszczając w nich chłopaka - Oto pokój Yoo. Rozgość się.
- Dziękuję pani - czarnowłosy ukłonił się nisko i wszedł do środka. Drzwi zamknęły się za nim bezgłośnie.
Chłopak był naprawdę zdumiony. Spodziewał się mnóstwa odcieni czarnego, czerwonego i białego koloru, nowoczesności oraz czegoś co jest współczesne. Jednak pokój starszego chłopaka był całkiem inny. Taki.. staroświecki. Miał kilka pomieszczeń, a to w którym się znajdował było chyba największe. Wyglądało trochę jak salon. Ściany były w kolorze beżowym a panele, stare w kolorze kawy z mlekiem. Na środku leżał szaro-brązowy dywan, na nim stał średniej wielkości stolik. Za stolikiem była stara, luksusowa, dwuosobowa kanapa oraz takie same fotele po obydwu jej stronach. Na ścianie naprzeciwko kanapy wisiała ogromna plazma. Prócz tego, w salonie nie było żadnych innych urządzeń elektrycznych. Całkiem z tyłu, przy oknie, które było wielkości całej ściany i widok padał na grody, po prawej stronie stał regał z książkami. Seyong podszedł bliżej i zamarł. Patrząc na to, nie wiedział jak ma się zachować. To były książki jego ulubionego autora! I nie tylko te które on miał, ale także te, które miały limitowaną edycję i było bardzo trudno zdobyć chociażby jedną. Younghoon miał je wszystkie! Czarnowłosy oderwał wzrok od książek i cofnął się. Spojrzał za siebie , gdzie stała gablotka. Zerknął przez szybę aby się bardziej przyjrzeć. Były tam trzy półki. Na górnej i dolnej leżały po jednej róże, świeżej i pięknej. Chyba chłopak bardzo musiał o to dbać, bo wyglądało to naprawdę pięknie. Na środkowej półce stała złota szkatułka. A może to była pozytywka? Ciężko to było określić. Seyong ciekawy, spróbował otworzyć gablotkę, ale ta była zamknięta na klucz. Wzruszył ramionami i poszedł dalej. Przechodząc przez pokój zauważył, że starszy ma kilka obrazów sławnych artystów. Kojarzył je. Było o tym gdzieś w telewizji. 
Chłopak poszedł do drugiego pomieszczenia, które okazało się sypialnią, połączoną z łazienką oraz garderobą.  Po środku pomieszczenia stało ogromne łóżko na dywanie takim jak w salonie, tylko większym. Kolor ścian się także nie różnił. Po obydwu stronach łóżka stały etażerki. Na obydwu stały lampki, ale na jednej także był budzik a na drugiej jakieś zdjęcie. Podchodząc bliżej, Seyong, zauważył , że to Younghoon wraz z jakimiś bliźniaczymi braćmi. Zerknął za siebie lekko zdenerwowany i zaraz westchnął z ulgą. To było jego odbicie. Lustro także wyglądało na stare. Było nawet pęknięte u góry. Dziwne. Czarnowłosy cofnął się i obrzucił pokój spojrzeniem raz jeszcze, po czym zerknął na komodę stojącą przy oknie. Leżał na niej średniej wielkości pluszowy miś. Stary. Jak wszystko tutaj. Zaśmiał się cicho, wychodząc z pomieszczenia.
Seyong zerknął na drzwi obok sypialni. Zwyczajne, drewniane drzwi. Oczywiście stare. Chłopak złapał za klamkę, ale te były zamknięte. Zrezygnowany usiadł na kanapie, chcąc poczekać na starszego. Znudzony tym, że chłopaka nie ma i nie ma, ułożył się wygodniej. Spojrzał na telefon i westchnął zamykając oczy. Po jakiś kilku minutach, znużony chłopak, zasnął.


- No nie gadaj! - wykrzyknął  wesoło Myoungjo, pozwalając sobie wejść do pokoju Younghoona.
- Dokładnie. A wtedy ojciec się wkurzył i po prostu wyszedł - powiedział spokojnie starszy, wchodząc do pokoju za braćmi. 
Myoungjo walnął się na kanapę, ale zaraz zleciał z niej, piszcząc jak mała dziewczynka. Kangjun zaraz znalazł się obok swojego brata. Drugi krzykacz, siedział już na kanapie, trzymając się za głowę i szczękę.
- K-Kim jesteś?! - wykrzyknął Myoungjo, chowając się w objęciach brata.
- Nic ci nie jest, kochanie? - zapytał zmartwiony bliźniak.
"Kochanie? Przecież to bracia... To obrzydliwe!" - pomyślał Seyong - Lokaj Seong mnie tu przywiózł.. Nazywam się Kim Se Yong.
- Seong? - zmarszczył brwi Kangjun - Seong jeździ sam po kogoś tylko na prośbę Younghoona albo jego ojca.
- Mhm... - mruknął w odpowiedzi czarnowłosy.
- Co tu robisz? Poczekalnia jest na dole - odezwał się w końcu Younghoon tym swoim oschłym tonem.
Seyong wstał i zmarszczył groźnie brwi. 
- Twoja babcia mnie tu przyprowadziła! - warknął - Poza tym nie miałem najmniejszej ochoty tu przyjeżdżać. Seong mi groził, że jeśli tego dobrowolnie nie zrobię to użyje siły! 
- Nie denerwuj się tak - powiedział w końcu starszy. - "Babcia już jest? Aish, niedobrze.."
- Hyung, nic nie rozumiem. Wytłumacz - mruknął Myoungjo. 
- Oto Kim Se Yong. Chłopak, którego pomogliście mi szukać.
- No dobrze, ale co on tu robi.
- Zaprosiłem go, bo.. mam swoje powody. Nie żebym coś do was miał, ale możecie już sobie iść?
Bliźniacy spojrzeli po sobie i wyprostowali się. Younghoon posłał im znajome spojrzenie.
- W porządku. Zdzwonimy się - powiedział Kangjun, wychodząc wraz ze swoim bratem. 
- Jasne - kiwnął głową starszy, a gdy drzwi się zamknęły, usiadł obok czarnowłosego. - Bardzo boli? - zapytał ciepłym głosem. Teraz był zupełnie inny.
- N-Nie.. - mruknął Seyong, odwracając głowę - Dlaczego taki jesteś?
- To znaczy?
- Przy kimś jesteś oschły i zimny, ale gdy jesteśmy sami zachowujesz się... inaczej.
- Czyli jak? - uśmiechnął się starszy pod nosem.
- No... inaczej i już.
Starszy zaśmiał się i poczochrał młodszemu włosy. Chłopak lekko zarumienił się na policzkach i odwrócił naburmuszoną twarz.
- Spotykajmy się - zaproponował nagle Younghoon. Seyong spojrzał na niego osłupiały. 
- S-Słucham?
- No skoro z bliźniakami się spotykam, to z tobą też bym mógł. Chcę cię bliżej poznać. Wiesz o co chodzi.
- A-Ah.. tak.. Tak, wiem. 
- Jeśli odmówisz, to wiedz, że i tak postawię na swoim.
"Co za dupek!" - pomyślał młodszy. - Przemyślę to.
- Świetnie.
- Mogę wracać?
- Oh, nie. Najpierw gdzieś pojedziemy.
- Nie chcę. Nie mam humoru ani ochoty.
- Będziesz żałował.
- Trudno. - wzruszył ramionami czarnowłosy - Późno się robi. Chcę wracać.
- Zgoda. Tym razem ci ustąpię. - Younghoon wstał i pociągnął młodszego za ramię, wychodząc z nim z pokoju, a potem z domu. - Seong jeszcze nie wrócił.
- Możemy pojechać autobusem lub taksówką.
- Żartujesz? Mam jehać tym starym, brudnym czymś? O nie, nie. Moja duma na to nie pozwala.
- Pojadę więc sam. - Seyong wyciągnął telefon i zadzwonił po taksówkę - Będzie za piętnaście minut. 
- Mhm.. - burknął niezadowolony chłopak. 
Po niecałych piętnastu minutach podjechała taksówka a za nią czarna limuzyna. 
- Niedobrze.. - westchnął  zmieszany starszy chłopak - Wsiadaj do taksówki.. Szybko! - syknął, popychając lekko chłopaka.
Młodszy rozejrzał się i złapał za klamkę, po czym  je otworzył.  W tym samym czasie z limuzyny wysiadł Seong, otwierając drzwi samochodu przed jakimś starszym mężczyzną. Był on ubrany w czarny, lśniący, dopasowany garnitur. Gdy się wyprostował, wyglądał jakby miał  co najmniej ze dwa metry wzrostu. Younghoon, który wydawał się do tej pory wysoki i duży, teraz  stał się taki malutki. Czarnowłosy stał i obserwował. Mężczyzna obrzucił wzrokiem pełnym pogardy i niechęci młodego chłopaka i ruszył w stronę starszego.
- Kto to jest ? - zapytał swoim stanowczym, mocnym głosem.
- Ktoś kto nie powinien cię interesować - odpowiedział tym samym tonem Younghoon.
- Jak śmiesz się tak do mnie odnosić!
- Wybacz ojcze, muszę już iść.
- Porozmawiamy sobie jak wrócisz - rzucił mężczyzna i  wszedł na posiadłość.
Chłopak jedynie wsiadł do taksówki. Widać było, że jest mocno zdenerwowany. Po chwili namysłu Seyong poszedł w jego ślady. Podał kierowcy adres i ruszyli w ciszy.
- To... - zaczął w końcu młodszy, by przerwać tą ciszę - Naprawdę był twój ojciec?
- Tak.
- Um.. Sta.. Stanie ci się coś, jeśli wrócisz? Jego ton nie był zbyt przyjazny..
- Możliwe.
- Oh.. 
- Zatrzymam się u bliźniaków. Potem wrócę. Nic mi nie będzie. Nie martw się.
Seyong kiwnął tylko głową. - "Jak mam się nie martwić? - pomyślał przymykając oczy - "Kiedy on wyglądał tak silnie i stanowczo... Mógłby ci zrobić krzywdę.. A tego bym nie chciał.." - westchnął cicho, rozmyślając. Zerknął na starszego, który właśnie złapał go za rękę i lekko ją ścisnął.
- Nie martw się - powtórzył tym tonem, którym mówił do ojca.
Czarnowłosy ponownie kiwnął głową.
"Jak mam się nie martwić, kiedy tu chodzi o ciebie..?'' - uśmiechnął się delikatnie Seyong, zerkając na zamyśloną twarz chłopaka.