sobota, 25 października 2014

Rozdział 3

- Hana! Przyznaj się, że on ci się podoba. Nic w tym takiego. To normalne - zaśmiał się Seyong, patrzą na swoją przyjaciółkę. Siedzieli w pracy, ale że dziś było wyjątkowo spokojnie, postanowili sobie robić przerwę.
- Nie, oppa - broniła się dziewczyna - Jest bardzo przystojny. I ma mocny charakter. To słodkie. Tyle mogę o nim powiedzieć. Wiesz, że mam narzeczonego i to jego kocham.
- Wiem Hana, wiem. Tak się droczę.
- Um. Tak o nim rozmawiamy, a czy to nie on siedzi głupio ubrany w kawiarni naprzeciwko?
- Hm? - czarnowłosy spojrzał w stronę budynku kawiarni i westchnął cicho - Wygląda jak idiota.
- Obserwuje cię.. Ciekawe czego chce.
- Nie wiem, ale nie odchodzi mnie to.
- Jak możesz tak mówić? Książę powlókł się tu specjalnie dla ciebie. Romantycznie!
- Skąd wiesz, że o mnie chodzi?
- No, a o mnie? - zaśmiała się dziewczyna i wstała, przeciągając się - Idę na zaplecze po wstążki. Zaraz wracam.
- Um. Okej.
Kiedy Hana zniknęła z widoku, Younghoon wstał i zrzucił z siebie te głupie ubrania. Wyszedł z kawiarni i poszedł do kwiaciarni naprzeciw. Wszedł powoli do środka i gdy ujrzał Seyonga, stanął przed nim, nic się nie odzywając. Czarnowłosy, widząc go przygryzł lekko wargę.
- Cześć.. - powiedział lekko zmieszany.
- Cześć.
- Co ty tu robisz..? - zapytał nieśmiało.
- Przyszedłem sobie.
- Po co? To nie jest przecież twoja dzielnica.
- Do ciebie.
- C-Co?
- W sensie... Chciałem Cię zaprosić na.. kaę, lody, obiad, kolajcę czy coś.
- M-Mnie..?
- Nie, mnie - Younghoon przewrócił oczami - No ciebie.
- Dlaczego?
- Ech. Pytam się tylko czy chcesz, czy nie?
- Chcę. To miłe.. Dziękuję.
- Świetnie. Dzisiaj?
- Um. Tak.. pewnie.
- Przyjadę po ciebie o ósmej, hm?
- Tak. Będę na skrzyżowaniu.
- Umm.. Okej. Świetnie. To do zobaczenia - starszy poczochrał lekko włosy młodszego i wyszedł.
Seyong jeszcze przez chwilę stał osłupiały z lekkimi rumieńcami na policzkach. Złpał się za miejsce, które przed chwilą dotykał starszy. Uśmiechnął się lekko i podszedł do okna, rozglądając się. Younghoona już nie było.
- Randka? - zapytała przyjaciółka, stając za czarnowłosym.
- Hana! - pisnął chłopak - Żadna randka. Nie znamy się aż tak... To tylko spotkanie!
- Taak. Wmawiaj to sobie.
- Hana!
- Zajmę się kwiaciarnią. Ty idź lepiej się przyszykować.
- Jest dopiero czwarta!
- Już czwarta. Zanim ty się ogarniesz to trochę czasu minie.
- Hana...
- Idź już!
Seyong westchnął i posłusznie pokiwał głową. Ściągnął fartuszek i poszedł odłożyć go do swojej szafki. Wrócił z szatni, patrząc na dziewczynę lekko zmieszany.
- Dasz sobie radę?
- Pewnie, że dam.
- Ale na pewno?
- Na pewno!
Seyong kiwnął głową i wyszedł z kwiaciarni, żegnając się z przyjaciółką. Przeszedł spokojnie kawałek drogi, po czym włożył słuchawki do uszu i przyśpieszył nieco kroku. Kiedy po kilkunastu minutach dotarł na swoje osiedle, znów nieco zwolnił. Spokojnym krokiem wszedł na swoje piętro i do domu.
Już w przedpokoju ściągnął zbędne rzeczy i poszedł do sypialni, gdzie znajdowała się jego szafa. Otworzył ją i się przyjrzał swoim ubraniom, rozbierając do bokserek. Wyciągnął z szafy koszulę i ciemne spodnie. Ubrał się i przejrzał w lusterku. Kiedy stwierdził, że wygląda dobrze, udał się do łazienki by ułożyć włosy. Jak zwykle mocował się ze swoją grzywką. Gdy skończył, spojrzał na zegarek.
- Dopiero przed szóstą... - mruknął do siebie i rozejrzał po pomieszczeniu. - I co ja mam teraz robić? Hmm.. - czarnowłosy podszedł do swojej złotej zdobionej szkatułki. Wyjął z niej mały kluczyk i podszedł do jasnobrązowych drzwi. Otworzył je i zamknął się od środka. Podszedł do pięknego, delikatnego pianina i lekko je musnął palcami. Uśmiechnął się, siadając przy nim, zamykając oczy i niemalże od razu zaczynając grać. Grał tak bez przerwy, nie zwracając uwagi na czas. Otworzył oczy i przestał grać, wzdychając głośno, a jednocześnie smutno. Podszedł do okna i widząc, że jest już ciemno spojrzał na zegarek.
- Nie dobrze!
Wyszedł z pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz i odłożył go na miejsce.
Ubrał swój płaszcz, buty oraz wyszedł szybko z mieszkania. Przyśpieszonym krokiem przeszedł swoje osiedle i pobiegł na skrzyżowanie, gdzie czekał już starszy chłopak. Czarnowłosy po kilku minutach dotarł na miejsce, oddychając szybko i niespokojnie.
- Znowu spóźniony! - westchnął Younghoon, widząc Seyonga.
- Prze. Przepraszam.. Zasiedziałem się..
- Ech. Wsiadaj - starszy otworzył drzwi limuzyny i wpuścił młodszego pierwszego. Gdy ten usiadł, wsiadł zaraz za nim - Seong, wiesz gdzie jechać.
- Tak jest, Paniczu - samochód ruszył, a szyba oddzielająca pasażerów i kierowcę, zamknęła się.
Czarnowłosy czuł się trochę niezręcznie i wpatrywał się w swoje uda.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytał w końcu chłopak.
- Niespodzianka.
Młodszy chłopak kiwnął głową i więcej się nie odezwał. Całą drogę spędzili w ciszy. Kiedy znaleźli się na miejscu, starszy wysiadł jako pierwszy i podał młodszemu dłoń, gdy ten wysiadł.
- Czy to... - czarnowłosy rozejrzał się zachwycony.
- Oczywiście. Jesteśmy przed najlepszą włoską restauracją w Korei - uśmiechnął się lekko Younghoon i poprowadził chłopaka w stronę wejścia budynku.
Służba otworzyła drzwi, a oni weszli do środka.  Młodszy zatrzymał się w progu i rozejrzał się zafascynowany wnętrzem. Starszy natomiast podszedł do mężczyzny, który zajmował się rejestracją.
- Nazwisko? - syknął, patrząc z góry na chłopaka.
- Seo - powiedział bez wyrazu - Seo Younghoon.
- Panicz Seo! - pisnął i wyszedł zza swojej lady - Proszę za mną Paniczu.
- Młody - starszy złapał młodszego za rękę i pociągnął w stronę stolika, do którego prowadził ich starszy mężczyzna. Kiedy usiedli, podał im karty i odszedł.
- Hmm.. - Younghoon otworzył kartę menu i przejrzał ją. Seyong po chwili zrobił to samo.  Siedzieli tak w milczeniu, przeglądając karty. W końcu starszy odłożył menu i spojrzał na młodszego. Gdy ten poczuł na sobie wzrok chłopaka, zakrył się kartą bardziej - Dobrze wyglądasz. - powiedział.
- Aa... dziękuję - Seyong uśmiechnął się lekko i opuścił kartę - Ty też.
- Wiem - prychnął.
Czarnowłosy lekko zmarszczył brwi: "Narcyz" - pomyślał i mimowolnie się uśmiechnął.
- Namyśliłeś się? - zapytał Younghoon.
- Hę?
- Co zamawiasz.
- Ah! Em.. Nie.. Jeszcze nie. Wybacz.
- Spokojnie, młody. Mamy czas.
Seyong kiwnął głową i westchnął cicho znów patrząc w kartę.
- Makaron.. em.. nie. Sphagetti bolonese, um.. na ostro - uśmiechnął się w końcu czarnowłosy - A do picia...
- A o to się nie martw - powiedział Younghoon. Podniósł lekko rękę, a kelner natychmiast przyszedł.
- Witam, Paniczu Seo - przywitał się - Miło nam Panicza gościć.
- Tak, tak - mruknął - Chciałbym zamówić sphagetti bolonese na ostro, makaron w sosie cztery sery oraz szampana. Najlepszego jakiego macie.
- Oczywiście. Coś jeszcze, Paniczu?
- To wszystko.
Kelner kiwnął głową i odszedł, zostawiając chłopaków samych. Younghoon spojrzał na Seyonga z uśmiechem.
- C-Co? - czarnowłosy odwzajemnił spojrzenie starszego, na co on tylko pokręcił głową, nadal wpatrując się w młodszego.
Chłopak tylko westchnął cicho i wpatrzył się w swoje uda. Po chwili kelner przeniósł szampana. Otworzył go, nalał do kieliszków i wstawił do lodu, po czym odszedł.
Starszy sięgnął po swój kieliszek. Młodszy zrobił to samo.
- Bardzo małomówny jesteś - westchnął Younghoon - Wstydzisz się?
- Nie.. Po prostu dziwnie się czuję. Nigdy nie byłem w takiej.. restauracji.
- Rozumiem. Rozluźnij się. Wybrałem takie miejsce by nikt na nas nie patrzył.
- Och..
Starszy chłopak uśmiechnął się i napił swojego szampana. Odstawił kieliszek i uśmiechnął ponownie. Młodszy odwzajemnił ten uśmiech i również spróbował szampana.
- Nieziemskie! - zachwycił się.
- Smakuje?
- Pyszny.. naprawdę.
- Cieszę się, że ci smakuje młody - powiedział Younghoon I spojrzał na kelnera, który właśnie przyniósł ich dania.
- Smacznego życzę - ukłonił się i odszedł.
Seyong pochłonął wzrokiem idealnie piękne, aromatyczne danie. Starszy od razu zabrał się za jedzenie.
- Smacznego - uśmiechnął się.
- S-Smacznego.. - odpowiedział czarnowłosy samemu biorąc się za swoje danie - Ojej.. - szepnął do siebie, ale zaraz się poprawił i jadł bez słowa.
Cały ten czas spędzili w ciszy. Po zakończonym posiłku, dopili szampana i opuścili restaurację nadal milcząc. Limuzyna już czekała. Seyong wsiadł, a zaraz za nim Younghoon.
- Seong, odwieź Pana do domu - powiedział starszy.
- Tak jest, Paniczu - samochód niemalże od razu ruszył.
- A-Ale nie wiesz gdzie mieszkam..
- Wiem.
- Skąd..?
- Łatwo jest się o tobie wszystkiego dowiedzieć, ale... - chłopak przysunął się do młodszego - Chcę żebyś ty mi to opowiedział.
- P-Po co skoro sam wszystko wiesz?
- Lubię cię słuchać.
Seyong przygryzł wargę i odwrócił wzrok. Younghoon odsunął się, wlepiając wzrok w szybę.
- Za kilka miesięcy skończę 23 lata. Jestem zwykłym, przeciętnym chłopakiem lubię podróżować, kopać w ogródku i grać na pianinie. Uwielbiam makaron i kolor zielony... Nie wiem co jeszcze.. - mruknął w końcu młodszy.
- Wszystko.
- Ale ty wszystko wiesz!
- Prawie.
- Ech.. -Seyong zamyślił się, a Seong zatrzymał limuzynę.
Younghoon wysiadł i zaczekał na czarnowłosego.
- Odprowadzę cię.
- Nie trzeba.
- Ale chcę - uśmiechnął się chłopak i ruszył przed siebie. 23-latek zaraz do niego dołączył.
- Dlaczego mnie tak naprawdę zaprosiłeś? - zapytał.
- Bo chciałem.
- Niemożliwe..
- Dlaczego? Bo jestem narcyzem? Bogatym księciem?
- Tak. Dlatego.
- Oj, głuptas - zaśmiał się czochrając włosy młodszemu.
- Aish! - ten się odsunął, poprawiając grzywkę. Spojrzał na starszego, który się uśmiechał - Chodźmy, bo zimno.. - przygryzł wargę i pobiegł w stronę swojego bloku.
Gdy znaleźli się już na klatce, weszli na trzecie piętro i stanęli przed drzwiami mieszkania młodszego.
- Ale tu... dziwnie. - rozejrzał się Younghoon.
- To tylko klatka. Czego się spodziewałeś.. - westchnął i sam się rozejrzał, gdy światło właśnie zgasło - Ojej.. Jak ciemno.. Gdzie ten włączn.. - czarnowłosy chłopak poczuł na swoich wargach coś równie miękkiego jak one. Wokół jego pasa zacisnęła się czyjaś ręka. Przez chwilę stał tak w osłupieniu. Dopiero po kilkunastu sekundach Seyong poczuł, że został puszczony. Pośpiesznie zapalił światło na korytarzu, ale już nikogo nie zastał. Przygryzł mocno wargę i wszedł na drżących nogach do mieszkania. Ściągnął kurtkę oraz buty i poszedł do łazienki, rozbierając się pośpiesznie do naga.  Puścił chłodną wodę pod prysznicem i wszedł tam zaraz - "Co to miało być?" - Chłopak lekko dotknął swoich warg. Westchnął i szybko się umył. Wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem i usiadł w sypialni na łóżku. Przeczesał włosy dłonią, rozmyślając nad tym co się stało. Opadł lekko na łóżko, lecz przez całą noc nie zmrużył oka.

czwartek, 9 października 2014

Rozdział 2

Już przed siódmą rano Younghoon stał na skrzyżowaniu i czekał na chłopaka. Kiedy już pełna godzina minęła, a młodszego nadal nie było, starszy zaczął się nieco denerwować. Dopiero po kilkunastu kolejnych minutach Seyong zjawił się w wyznaczonym miejscu.
- No w końcu! - krzyknął już wkurzony Younghoon.
- Nie jęcz tylko chodź. - mruknął pod nosem młodszy chłopak i zatrzymał jakąś taksówkę.
- Co? Taksówka? Zwariowałeś? Ja mam tym jechać?
- Na piechotę nie zdążymy, Panienko.
- Nie mów tak do mnie! - fuknął Younghoon - Nie będę jechał tym starym, brudnym gratem. - chłopak wyciągnął telefon i zadzwonił po swojego lokaja, który w około pięć minut, zjawił się na miejscu. - Wsiadaj. - powiedział i zanim młodszy zdążył cokolwiek powiedzieć siedział już w samochodzie - Pasy.
- Aa... - Seyong zmierzył starszego i posłusznie zapiął pas.
- Gdzie jedziemy Paniczu? - zapytał Seong.
- Dzieciak ci powie.
- Czemu tak do mnie mówisz?
- Bo nie wiem jak się nazywasz. Hm.
- Se Yong.. Se Yong!
- Young Hoon, Seong jedź. - zażądał starszy na co lokaj natychmiast ruszył, a czarnowłosy pokierował go - Co będziemy w ogóle robić?
- Zrobimy obiad i podamy go.
- Komu?
- Bezdomnym i ubogim.
- Bezdomni? Ubodzy? Zwariowałeś? Potem ludzie będą gadać!
- To nie mój problem. Zgodziłeś się.
- Gdybym wiedział o co chodzi to bym się nie zgodził! Co ja jestem? Opieka społeczna?
- Jeśli raz coś takiego zrobisz to nic ci się nie stanie. - uśmiechnął się lekko Seyong.
Czyżby miał dobry humor?
Resztę drogi spędzili w ciszy. Czarnowłosemu uśmiech nie znikał z twarzy a starszy patrzył się bezcelowo w szybę. Wysiadając, Younghoon także nie odezwał się słowem. Pogonił szybko Seonga i ruszył w stronę rozstawionego stanowiska. Było ono na świeżym powietrzu, a wszędzie stały ławki, stoliki i krzesła. Ludzie się już schodzili i zajmowali miejsca.
- Obrzydliwe. - mruknął starszy, podchodząc do stanowiska pracy.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się urocza blondynka.
- O, to ty,
- Um. - przytaknęła, czerwieniąc się na policzkach - Dam ci fartuch i pokażę czym się zajmiesz.
- Jasne.. - pokręcił głową chłopak, idąc za Haną. Po kilku minutach wrócił w białym fartuchu i zapasce - Co ja mam na sobie.. Takie to.. tanie.
- Oj, nie marudź! - młodszy podszedł do starszego i stanął przed nim - Masz się bawić.
- Niby jak?
- Dobrze - uśmiechnął się uroczo czarnowłosy.
- To nie jest odpowiedź!
Chłopak zaśmiał się i stanął przy blacie. Younghoon skrzywił się lekko i poszedł za nim.
- Hm... dam ci coś prostego do... o! Umiesz posługiwać się obieraczką?
- Nie rób ze mnie debila!
- Obierzesz w takim razie warzywa i potem je wrzucimy do gotowania. Nie zrobiliśmy tego.
- Ah.. I dlatego, że wy tego nie zrobiliście to ja mam to robić? Świetnie.
- Przyszedłeś tu aby pomagać, więc powtarzam ci: przestań marudzić!
Starszy westchnął i wziął warzywa oraz miskę. Usiadł na stołku z dala od nich, sięgając po obieraczkę i zaczynając obierać. Seyong uśmiechnął się na widok starszego, który mimo wszystko, cieszył się pod nosem, że mu wychodziło to zadanie tak łatwo.  Czarnowłosy wraz z Haną zajęli się swoimi zadaniami. Younghoon się nieco rozluźnił i kiedy obrał  do końca swoje pierwsze warzywo, uśmiechnął się szeroko dumny z tego co zrobił.
- Jest jak dziecko, które się uczy od początku wszystkiego. Krok po kroku.. - wyszeptała dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- Podoba ci się - wynucił Seyong - Co w nim jest takiego?
- Nie! Nie podoba mi się.. Oppa...
- Widzę jak na niego patrzysz.
Blondynka zamilkła, robiąc obrażoną minę i zabrała się za przyprawianie zupy. Seyong dorzucił, ugotowane już i pokrojone, warzywa, po czym zawołał Younghoona na prośbę Hany.
- Co jest? - mruknął chłopak, stając między nimi.
- Wraz z Seyongiem będziesz nosił posiłki do gości. Potem staniesz na zmywaku.
- Że niby ja? Mam myć gary? Kpisz sobie ze mnie?
- Um....
- Ja to zrobię Hana. Jak na niego to za dużo - wtrącił się czarnowłosy.
- Jestem zmęczony - mruknął Younghoon - I nie chce mi się.
- Nie rozumiesz, że to tylko dzisiaj? Od jutra wracasz do normalnego trybu życia..
- Ech.. - starszy wstał i  przeciągnął się. Podszedł do blatu od zewnętrznej strony i wziął tackę - Dawajj mi to. Chcę mieć to już za sobą.
Dziewczyna kiwnęła głową i zaczęła nakładać pierwsze danie do miseczek, które następnie ułożyła na tackach Younghoona i Seyonga. Oni natomiast wzięli to i zaczęli roznosić.Czarnowłosy znów się uśmiechnął.
Mijały minuty, a potem godziny. Wszyscy zostali porządnie nakarmieni, a na końcu pomogli sprzątać. Atmosfera była wyjątkowo miła i ciepła.
Wieczorem, gdy już się ściemniało, Hana zadzwoniła po swojego brata by po nią przyjechał.
- To do zobaczenia - uśmiechnęła się niewinnie i wsiadła do samochodu, po czym odjechała.
- Czemu z nią nie pojechałeś? - zapytał Younghoon, rozglądając się po tym pustkowiu.
- Nie lubię wracać z jej bratem. Strasznie dziwnie się wtedy zachowuje - wzruszył ramionami Seyong i ruszył przed siebie.
- Dziwnie?
- Tak.
Starszy westchnął, idąc za nim.
- Zaczekaj.
- Hm?
- Zaraz przyjedzie Seong. Odwiozę cię.
- Nie zawracaj sobie mną głowy. Od teraz wszystko wraca do normy.
- No niby tak..
- Ty jesteś księciem, a ja żebrakiem. Niech tak zostanie - uśmiechnął się Seyong - Nie martw się o mnie. Jestem duży. Nic mi nie będzie. Do widzenia - machnął ręką na odchodnym.
Younghoon kopnął w krawężnik i schował dłonie do kieszeni. Zaczekał jeszcze chwilę na lokaja i również pojechał do swojego domu. Na wejściu jedna z pokojówek oznajmiła, że ojciec czeka na niego w gabinecie. 24-latek niechętnie powlókł się na górę do swojego ojca. Zapukał i bez zastanowienia wszedł.
Mężczyzna jak zwykle siedział przy biurku, ubrany w garnitur i zawalony papierami oraz dokumentami.
- Usiądź - powiedział swoim szorstkim głosem. Ani się nie przywitał, ani nawet nie spojrzał na chłopaka. Younghoon posłusznie jednak usiadł i czekał - Synu - zaczął pan Seo - Wyjeżdżam niedługo w delegację.
- Nic nowego.. - mruknął chłopak, krzyżując ręce na piersiach.
- Nie przerywaj mi. Uhm. Po ostatnim twoim wybryku postanowiłem, że ktoś musi cię przypilnować.
- Nie mam pięciu lat. Poza tym jest Seong.
- Przyjdzie do ciebie... mama.
- Babcia?! - chłopak zerwał się na równe nogi - Chcesz mi piękny, widowiskowy pogrzeb zrobić czy co?
- Matka to dobra kobieta. Nic ci nie będzie, a przy okazji może nauczysz się kilku zasad.
- Ojcze!
- Koniec dyskusji! Wracaj do siebie. Jestem zajęty.
Younghoon wyszedł z gabinetu ojca i skierował się do swojego pokoju.
To prawda, jego babcia była dobrą kobietą, ale kiedyś służyła w wojsku i wymagała strasznie dużo. Chłopakowi się to nie uśmiechało.
Zamknął za sobą drzwi i walnął się na łóżko. Nie chciał o tym myśleć. Miał wystarczająco ciężki dzień. Zamknął oczy i po niedługim czasie zapadł w głęboki sen, z którego się wybudzać nie chciał...

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 1

- Śmierć... Czy ona nie jest piękna? - uśmiechnął się Kangjun, bawiąc się jednym ze swoich sztyletów. Younghoon siedział w fotelu, a brat Kangjuna - Myoungjo - stał na balkonie z szerokim uśmiechem.
- Bracie.. przestań w końcu. Ciągle tylko mówisz o tym. Czy ty masz jakieś inne zainteresowania prócz tych swoich noży i opowiadaniu o śmierci? - chłopak wrócił z balkonu, łapiąc się pod boki.
Wyglądał trochę jak dziewczyna. Tak też z resztą się zachowywał.
- Uwielbiam chodzić po sklepach w poszukiwaniu.. jak ty to tam nazwałeś? Ah, noży, tak. Kocham je kupować.
- Och, jesteś taki nieznośny, braciszku.
- Younghoon? - Kangjun spojrzał na zamyślonego chłopaka - Younghoon? - ten nadal nie reagował - Co z nim?
- Ach, źle się za to zabierasz. Echem. Hoonnie~
- Jeszcze jedno słowo i przez przypadek zlecisz z balkonu - warknął chłopak, siedzący w fotelu.
- Widzisz? To zawsze działa! Co się dzieje, hyung?
- Tamten chłopak, którego prawie potrąciliśmy... Aish, nie mogę przestać o nim myśleć.
- Huh? Dlaczego, hyung?
- Jego oczy... były takie.. pełne smutku i gniewu.. Piękne.
- Przecież lubisz patrzeć jak inni cierpią.
- Wiem, ale to było coś innego.. Muszę go odnaleźć, a wy mi w tym pomożecie.
- My? - bracia spojrzeli po sobie.
- Wy. Wiecie jaki jest mój ojciec.. Jakby zareagował gdyby się dowiedział, że szukam chłopaka z ulicy.
- No w sumie racja, ale.. Co my mamy zrobić? - zapytał Myoungjo.
- To ty jesteś tym co ulega. Widziałeś tamtego chłopaka. Znasz się na tym.
- A co to ma do tego czy ulegam czy nie?
- A tamten jak wyglądał?
- Aaa! Hmm... - chłopak zamyślił się, a drugi z braci podszedł do Younghoona.
- Po co tak właściwie chcesz go znaleźć, co?
- Tym się już nie musisz interesować.
- Hyung...
- Mam coś! - wykrzyknął chłopak.
- Hm?
- Pamiętasz skąd wracaliśmy zanim prawie potrąciliśmy tamtego chłopaka?
- No pamiętam.
- Naprzeciwko tej ulicy jest spokojna dzielnica. Kawiarnie, kwiaciarnie, drobne tanie restauracje. Zapewne w tamtą stronę szedł. Może do pracy?
- O.. Faktycznie.
- Możesz iść tam i go poszukać.
- A jeśli tam nie pracuje? Ludzie zaczną plotkować. Wiesz, że to okolica biedaków.
- Ludzi mniej zamożnych od nas chciałeś powiedzieć.
- Co za różnica? Biedak to biedak.
- Aish, ale ty jesteś.. - westchnął Myoungjo, łapiąc się za głowę - Mamy zawołać kierowcę, by cię zawiózł?
- Nie, dzięki. Pomiziajcie się a ja sobie poradzę. - Younghoon spojrzał na braci i machnął ręką, wychodząc z ich domu. Przy okazji zadzwonił do swojego lokaja każąc mu osobiście po niego przyjechać. Chłopak nie czekał długo. Seong nigdy się nie spóźniał.
- Witam Paniczu - mężczyzna ukłonił się, otwierając drzwi samochodu przed chłopakiem.
- Zawieź mnie na tamtą spokojną dzielnicę gdzie wczoraj na skrzyżowaniu prawie potrąciliśmy tamtego chłopaka - powiedział bez zastanowienia, wsiadając.
- Tak jest, Paniczu - Seong zatrzasnął drzwi i usiadł za kierownicą, po czym ruszył. Nie minęło kilka minut, a mężczyźni już znaleźli się na miejscu. Younghoon wysiadł i rozejrzał się.
- Rzeczywiście bieda - mruknął pod nosem.
- Paniczu - zaczął lokaj - O której mam po Panicza przyjechać?
- Dam ci znać. Jakby ojciec się pytał to nie wiesz gdzie jestem.
- Tak jest.
Chłopak jeszcze raz się rozejrzał i ruszył przed siebie. Rozglądał się, zaglądał przez szyby do różnych lokali i błądził, szukając nieznajomego chłopaka.
- Może skusi się pan na szklaneczkę kompotu? - jakaś starsza kobieta zaczepiła Younghoona, ale on ją wyminął bez słowa.
- Ech.. gdzie jesteś? - westchnął po chwili nadal się rozglądając.
- Miłego dnia. Zapraszamy ponownie! - chłopak pomachał małej dziewczynce, która trzymała w rączce uroczy bukiecik i odchodziła wraz z mamą.
Po chwili Younghoon rozpoznał tego chłopaka. To ten sam z wypadku. O pięknych, czarnych, smutnych oczach i lśniących czarnych włosach.
- Znalazłem cię.. - starszy uśmiechnął się lekko pod nosem i ruszył w stronę kwiaciarni. Gdy znalazł się przed, poprawił i wszedł dopiero wtedy do środka.
- Dzień dobry. W czym mogę po... - Seyonga zamurowało - Co ty tu robisz?
- Rozglądam się - odpowiedział Younghoon beznamiętnie.
- Co ty robisz w tej dzielnicy? - poprawił się młodszy chłopak, zerkając przez ramię. Za nim stała urocza  blondynka, która im się przyglądała.
- Możemy porozmawiać na osobności? - spytał starszy.
- Um. To jakaś wielka tajemnica?
- Nie lubię rozmawiać w towarzystwie osób trzecich.
- Hana to moja przyjaciółka. Mów o co chodzi albo wyjdź.
- Chciałem.. prze.. przep..
- Co? Przeprosić?
- Tak, dokładnie. Za tamto na ulicy.
- Um. Daj sobie spokój i po prostu stąd idź.
- Ej! Nie po to wlokłem się przez dzielnice biedaków by tylko to usłyszeć!
- Biedaków? -  młodszy zmarszczył brwi - Skoro tak ci przeszkadzamy to zabieraj swoją drogą dupę i się tu więcej nie pokazuj.
- Przyszedłem w dobrych intencjach.
- Tak? Powiem ci coś...
- Zaczekaj. Zanim się rozgadasz wiedz, że na serio jest mi głupio za wczoraj. P-przepraszam.
- Chcesz bym ci wybaczył?
- Tak jakby.
- Umiesz coś? Czy tylko nadajesz?
- Umiem dużo rzeczy!
- Więc spotkajmy się jutro na skrzyżowaniu o 7:00. Tam gdzie mnie prawie rozjechałeś.. - uśmiechnął się pod nosem Seyong.
- Po co?
- Zrobisz coś dla społeczeństwa i będziemy kwita.
- Uch... z-zgoda.
- Świetnie! - młodszy od razu się rozpromienił - To ja wracam do pracy.
- Uhm - starszy wyszedł z kwiaciarni i wykonał telefon do Seonga. Idąc ulicą w stronę krzyżówki, rozmyślał nad tym co się stało. Uśmiechnął się. Jego uśmiech był piękny i delikatny , a zarazem taki radosny. I te oczy.. te pełne smutku oczy jakoś się rozweseliły - Wiesz, Seong - zaczął chłopak, wsiadając do limuzyny - Zawsze lubiłem patrzeć jak inni cierpią, ale w tym przypadku nie umiem tego robić.
- Czy to dobrze, Paniczu? To jakieś nie w Panicza stylu - powiedział mężczyzna, zapinając pas.
- Też mnie to zastanawia. Ten chłopak emanuje jakąś pozytywną i ciepłą energią.. To aż dziwne. Ale bardzo ciekawe. Seong, jutro o 7:00 muszę być tu na skrzyżowaniu. Każ mnie obudzić o 5, albo... sam mnie obudź.
- Czy wystarczy Paniczowi godzina i 45 minut na wyszykowanie się?
- Masz rację. Obudź mnie o 4.
- Tak jest, Paniczu.
Younghoon uśmiechnął się i wpatrywał w widoki za szybą. Kolejny dzień zapowiadał się na baardzo miły dzień.