środa, 4 marca 2015

Rozdział 5

Younghoon chodził po mieszkaniu Seyonga i oglądał je uważnie. Było zwykłe, małe, ale przytulne. Korytarz od razu prowadził do salonu, który był średniej wielkości.
Znajdował się tu telewizor, kanapa, stolik, barek oraz półka z książkami. Po lewej stronie korytarza była mała łazienka. Nawet wanny tu nie miał. Younghoon skrzywił się i poszedł dalej. Jedne drzwi były zamknięte, ale chłopak był tak ciekawy, że zaczął szukać klucza.
Przy okazji dowiedział się, gdzie jest sypialnia. W sumie łatwo było to zauważyć, bo mieszkanie było tak małe. Przynajmniej dla starszego chłopaka.
Seyong krzątał się po mieszkaniu i sprzątał swoje rzeczy. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek kogoś tu przyprowadzi. A już na pewno nie jego. Zazwyczaj chodził do kogoś lub jak robił imprezy to zapraszał do baru, kawiarni, klubu czy gdzieś na miasto. Posprzątał dokładnie wszystko co miał do ogarnięcia i westchnął raz jeszcze. Poszedł w stronę chłopaka i widząc jak ten czegoś zawzięcie szuka, zmarszczył lekko brwi.
- Czego szukasz? - zapytał chłopak, na co starszy jedynie spojrzał na niego i wzruszył ramionami. - N-Napijesz się czegoś?
- Może wina - powiedział i usiadł w salonie na kanapie.
Młodszy skrzywił się. Miał wino, ale dla tego gbura to pewnie "tanie", "okropne" i "niedobre" wino.
- Wybacz, ale mam tylko takie, na które było mnie stać.
- Chyba przetrawię.
Seyong znów się skrzywił i podszedł do barku. Wyjął z niego czerwone wino a z szafki dwa kieliszki. Wrócił do salonu i usiadł obok starszego chłopaka.
- Masz świeczki? - zapytał Younghoon.
- Co?
- Masz czy nie?
- N-No mam... - zdziwiony chłopak wstał i poszedł do kuchni. Na górnej szafce znajdowało się opakowanie zapachowych świeczek. - Proszę. - powiedział, podając to starszemu wraz z zapałkami i przyglądając się bez słowa temu co robi.
24-latek odpakował świeczki i zapalił je, rozstawiając po pokoju. Chciał by był choć trochę jakiś nastrój. Zgasił światło i otworzył wino. Już po zapachu było czuć, że tanie. Nalał je do kieliszków i usiadł na swoim miejscu. Teraz atmosfera robiła się przyjemna. Było romantycznie, a Younghoon wręcz zachęcał młodego do rozmowy. Czasem zadawał mu pytania, ale zazwyczaj to go słuchał jednocześnie dużo rozmyślając.
Zastanawiał się, dlaczego mu zależało tak na tej znajomości? Dlaczego ciągle chodził, był upierdliwy i natrętny wobec tego chłopaka? On nie był ani zbyt mądry ani zbyt bogaty. Pracował w kwiaciarni i prowadził normalne, spokojne życie, jakiego on sam nigdy nie miał. Od kiedy matka go zostawiła, był na wychowaniu u ojca, a właściwie jego sekretarki, pokojówek czy Seonga. Nigdy nie czuł miłości ojca ani nawet tego, że jest potrzebny. Kiedyś obiecał sobie, że jak będzie dorosły to się wyprowadzi. Na początku tak zrobił, ale ojciec nie dawał mu spokoju i siłą zaprowadził go spowrotem do domu. Zamknął go w pokoju dopóki nie był pewien, że chłopak nie zrobi już nic głupiego. Jednak się przeliczył. Younghoon stał się jeszcze gorszy. Zaczął imprezować, wydawać coraz to większe sumy pieniędzu na niewiadomo co i niewiadomo kogo. Tatuś znajdywał swojego synka zalanego w trupa lub odbierał go z policji. Zawsze mu to odpuszczał twierdząc "młody" i "głupi". Jednak te sytuacje stawały się coraz gorsze. Najgorsza z nich była w urodziny tej całej Anabell. Wtedy o mało co nie zabił człowieka. I to jakiego! Właśnie wtedy poznał czarnowłosego młodzieńca. Chyba zaintrygowały go te piękne, duże, czarne, smutne oczy. Chyba tak. Zaraz po tym wypadku było jeszcze gorzej w domu Younghoona niż wcześniej. Tym razem ojciec naprawdę się wściekł i jeszcze zawiadomił babcię chłopaka. Służyła ona kiedyś w wojsku i miała swoje zasady, na których ojciec dorastał. Pewnie dlatego stał się taki zimny i oschły. A może od zawsze taki był? W każdym bądź razie, gdy babcia zaczęła opiekować się Younghoonem, było naprawdę z nim źle.
Do jedzenia dostawał niewiadomo co z czego, a gdy próbował się sprzeciwić to był dosłownie... bity. Za niewykonywanie poleceń czy sprawianie problemów ciągle dostawał. Może to się wydawać okrutne, a jeszcze gorsze wtedy, gdy wiadomo, że ojciec nic z tym nie robił. Nie widział tego, że chłopak jest blady, jakiś wychudzony, miał podkrążone oczy i milczał więcej niż zwykle... lub po prostu nie chciał tego widzieć. 
Z pozoru wszystko wydawało się być dobrze. Bogata rodzinka, zadowolony dzieciak, który ma wszystko czego zapragnie. Jednak nikt tak naprawdę nie wiedział jakie piekło przeżywał młody chłopak. Jedyną osobą, która starała się mu pomagać i wiedziała co się dzieje był lokaj Seong. On jako jedyny rozmawiał i opiekował się chłopakiem. Gdy ten był młodszy czytał mu bajki, opowiadania czy opowiadał różne historie. Czasem nawet się z nim bawił, ale było to rzadkością ze względu na napięty grafik ojca. Seong miał pilnować Younghoona, by ten uczęszczał na różne kółka, zajęcia czy coś w tym rodzaju. Syn pana Seo musiał być najlepszy. W końcu miał przejąć firmę ojca, mimo tego że nie chciał. To dziadostwo było przekazywane z pokolenia na pokolenie. Ojciec się starał,  poza tym miał dziedzica, więc to był wręcz Younghoona by przejąć tą firmę.
Wracając ponownie do tego co działo się z nim teraz; chłopak nie miał ani chwili spokoju. Gdy już miał naprawdę dość, wypoczywał u bliźniaków, ale i to nie pomagało. Babcia zawsze go znajdowała, jednak teraz, gdy siedział u Seyonga, nie mogła mu nic zrobić.
Wiedziała o czarnowłosym, bo go poznała, ale nie wiedziała kim dokładnie jest, co robi, gdzie mieszka. Szczęście w nieszczęściu. Kwestia czasu, kiedy się o wszystkim dowie. Jednak i tak to był plus. U Seyonga Younghoon czuł się jakby... bezpiecznie.  Przynajmniej na razie.
- Younghoon? - Seyong potrząsnął lekko zamyślonym chłopakiem. - Słuchasz ty mnie?
- Tak, mów dalej -  odpowiedział spokojnie starszy. Może tego po sobie nie pokazywał, ale nie miał najmniejszej ochoty wracać do domu. No i jeszcze jego przemyślenia zdołowały go bardziej.
Gdy czarnowłosy chłopak kończył mówić, starszy znów zadawał mu pytania i dolewał wina. On miał mocną głowę, ale 23-latek dużo słabszą. Już widział to w tych jego pięknych, czarnych oczach.
Westchnął dolewając chłopakowi wina po raz kolejny. Chyba mu smakowało. Z resztą Younghoonowi także, iż nie zwracał uwagi na ten smak. Za dużo rozmyślał.
Na twarzy Seyonga pojawiły się już widoczne rumieńce, a jego oczy świeciły się. Sam chłopak mówił coś od rzeczy, jednak to było na tyle interesujące, że starszy przestał rozmyślać i wsłuchując się w głos tamtego, wpatrywał się w niego jak w obrazek.
Niewiadomo ile czasu to trwało, może kilka minut, a może dłużej, ale to młodszy przez alkohol krążący w żyłach wydawał się teraz jakiś śmialszy. Czasem dotykał dłoni lub ramienia 24-latka, śmiał się i znad kieliszka zalotne uśmiechy i spojrzenia. Co on sobie myślał?
Odłożył jedynie swój kieliszek, ujmując w tym czasie dłoń czarnowłosego.  Bawił się przez chwilę jego palcami. Młodszy zamilkł i wpatrywał się w starszego chłopaka.  Milczeli tak przez jakiś czas, a Younghoon ciągle delikatnie dotykał dłoni Seyonga. Sam chłopak się uśmiechał i także odpowiadał na jego zaczepki.
24-latek po chwili zbliżył się do czarnowłosego, muskając jego wargi. Był świadom tego, że chłopak, chyba, wszystko kontrolował i wiedział co się dzieje. Mimo tego alkoholu... a może to właśnie on podkręcał wszystko to co się dzieje?
Seyong objął dłońmi kark starszego chłopaka i odwzajemnił to muśnięcie, patrząc uważnie w ciemne oczy Younghoona. Ten już wiedział, czego chce. Pocałował chłopaka pewniej, a gdy tamten odwzajemnił pocałunek i objął mocniej kark starszego, on sam po chwili objął młodszego, pogłębiając pocałunek. Seyong rozchylając wargi, wystawił swój język naprzeciw chłopakowi. Gdy ich narządy się spotkały, nieśmiały chłopak zacisnął palce na szyi starszego, natomiast Younghoon od razu zaczepił język tamtego tym swoim. Chciał go zachęcić i zaprosić do zabawy. Z tego co odczuwał był to pierwszy jego pocałunek. Bynajmniej z chłopakiem.
Po chwili Seyong ocknął się jednak i gwałtownie odsunął od starszego, przecierając usta dłonią.
Co mu strzeliło do głowy? Ah, no tak.. alkohol. Po cholerę go tyle pił? Mógł się spodziewać jak to się skończy! Z jednej strony cieszył się, że tylko na tym stanęło, ale z drugiej.. Chłopie! Otrząśnij się! Pamiętasz? Książę i żebrak. Niech tak zostanie.
Seyong odsunął się kawałek i po chwili wstał.
- Pójdę ci przyszykować łóżko - powiedział i wyszedł pośpiesznie z salonu. Poszedł do swojej sypialni, pośpiesznie ją przygotował i westchnął. Był aż nadto gościnny. Powinien dać mu koc i poduszkę, każąc spać na kanapie, a nie jeszcze oddawać swoje łóżko.
Younghoon natomiast siedział i dopijał swoje wino. Czekał na młodego chłopaka w nadziei, że ten zaraz przyjdzie i spędzą resztę wieczoru w miłej atmosferze. Jednak się przeliczył. Czarnowłosy bez słowa wrócił i rzucił koc wraz z poduszką na kanapę. Zerknął na starszego i zmarszczył brwi.
- Masz już wszystko przygotowane. W łazience czyste ręczniki. To chyba tyle, więc idź już, bo chcę spać.
- Rozumiem, że wyganiasz mnie do sypialni, a sam będziesz spać tutaj?
- Taa.. - mruknął. Już nie miał ochoty z nim rozmawiać. - Książę to ty, a ja to żebrak. Czyżbyś zapomniał?
- Skoro tak to co ja tu robię?
Seyong zamilkł i usiadł na brzegu kanapy.
- Idź spać - powiedział po chwili, na co tamten wstał i podszedł do czarnowłosego. Bez słowa wziął go na ręce i zaniósł do sypialni mimo protestów Seyonga. Younghoon rzucił go na łóżko i wrócił zgasić świeczki, po czym przymknął drzwi od sypialni.
Czarnowłosy zszokowany usiadł na łóżku i złapał się za policzki. Czuł jak go palą, ale tym razem nie od alkoholu.
- T-Ty..! C-Co.. Wypuść mnie! I-Idę spać! - pisnął młodszy, bacznie obserwując starszego, który właśnie ściągał spodnie. Wyglądało to conajmniej dwuznacznie. - C-Co ty wyprawiasz?! - chłopak zasłonił twarz dłońmi, zamykając oczy.
Younghoon posłał mu pytające spojrzenie i odłożył spodnie na bok, po czym kładąc się, przytulił do czarnowłosego. Chłopak był naprawdę zszokowany tym co się działo. Zaczął się szarpać, ale starszy tylko ściskał go mocniej. W końcu Seyong zaprzestał.
- Ej, Younghoon.. - mruknął cicho - Możesz mnie już puścić, wiesz? Nie ucieknę ci... masz moje słowo.
Kiedy starszy nie odpowiadał, młodszy przekręcił się by go zobaczyć i ochrzanić. Zauważając, że ten po prostu śpi, sam wstał by go nie obudzić, przykrył kołdrą, po czym z lekkim uśmiechem wyszedł zamykając za sobą drzwi. 
Z salonu posprzątał kieliszki i niedopite wino, a po jakimś czasie położył się na kanapie i zasnął.
Następnego dnia rano, Seyonga obudził przyjemny zapach. Chłopak wstał i przetarł oczy. Zaciągnął się zapachem raz jeszcze, zerkając w stronę kuchni, gdzie starszy chłopak właśnie szykował śniadanie, a bynajmniej tak to wyglądało. Dopiero po chwili czarnowłosy zauważył, że Younghoon zamówił chińszczyznę oraz kupił mały sok, który rozlał do szklanek i przyniósł to do salonu, stawiając na stoliku.
- Dzień dobry - powiedział starszy, siadając obok młodego chłopaka.
- A.. a co ty tu robisz? - zapytał, ale zaraz przypomniał sobie wszystko i odchrząknął. - Chciałem zapytać dlaczego ty jesteś? Jeszcze. No, bo myślałem, że...
- To ty lepiej nie myśl. Jedz póki ciepłe - Younghoon przysunął stolik i zabrał się bez słowa za jedzenie.
Po chwili Seyong zrobił to samo.  Naprawdę spodziewał się, że kiedy wstanie, jego już nie będzie. Jednak był. I nawet o nim pomyślał. Zamówił coś do jedzenia i do picia.. Z resztą, gdyby on sam miałby coś zrobić to zapewne skończyłoby się to katastrofą. Dobrze, że jednak zamówił.
Jedli tak w spokoju i ciszy, a gdy skończyli, czarnowłosy posprzątał po posiłku i zabrał się za resztę porządków, nie zwracając uwagi na starszego chłopaka.
- Seyong - zaczął w końcu podirytowany starszy. - Seyong.
- Czego?
- Wyjedźmy gdzieś razem.
- Co? - czernowłosy spojrzał na chłopaka.
- Chcę spędzić trochę czasu w spokoju.
- Więc jedź sam.
- Chcę z tobą.
Seyong zmarszczył brwi i westchnął. Wyraz twarzy Younghoona wyglądał naprawdę dziwnie. Był jakby trochę smutny, zamyślony, a jednocześnie trzeźwy umysłem i wiedział co robi czy mówi.
- To jak? - zapytał, gdy czarnowłosy nic nie odpowiadał. Ten tylko kiwnął głową, odwracając się na pięcie. Wiedział, że starszy nie odpuści. Szczerze to nie miał najmnienjszej ochoty z nim jechać. Już wczorajszy wieczór był błędem, a co dopiero wspólny wyjazd.
Lecz co mógł zrobić? Co racja, umiał się przeciwstawić, ale jakaś mała cząstka jego chciała jechać z tym chłopakiem...
Nie! Stop! Co on sobie wyobraża? Nie powinien w ogóle myśleć o tymn dużym, wrednym, oschłym, zadufanym w sobie dupku. Więc czemu...?
- Seyong - powtórzył po raz kolejny Younghoon i położył rękę na włosach chłopaka. - Spakuj się. Przyjadę o ósmej - poczochrał mu włosy i po prostu opuścił mieszkanie.
Czarnowłosy westchnął i zamknął drzwi. Ledwo wyszedł, a on już czuł dziwną pustkę.
To prawda, że znali się tylko kilka miesięcy, ale ten czas.. niby zwyczajny, jakieś drobnostki, duperele, a jednak tak go uszczęśliwiały. Szczerze powiedziawszy nawet był szczęśliwy, gdy... Nie. Seyong, nie myśl o tym. Wystarczy ci kłopotów.
Chłopak w końcu poszedł się spakować. Nawet nie wiedział co. Gdzie jadą? W góry czy nad morze? Albo gorące źródła? Lub zwyczajnie gdzieś za miasto?
Spakował walizkę, gdzie było po trochę rzeczy na każdą pogodę i teren. Po spakowaniu się wyszedł z domu, by się przewietrzyć. Miał dużo czasu, więc postanowił, że odwiedzi kwiaciarnię. Od jakiegoś czasu w ogóle tam nie zaglądał.
Będąc już na uliczce zauważył coś dziwnego. Nie tylko w okolicach kwiaciarni, ale i już na całej ulicy. Ludzi nie było, a jak już to przechodzili szybko i cicho, jakby się czegoś bali.
Seyong podszedł do drzwi kwiaciarni i zajmował się do środka. Pusto.
- Hm.. Co tu się dzieje? - czarnowłosy wyciągnął telefon i zadzwonił do Hany. Może ona mu coś powie, bo tutaj to raczej niczego się nie dowie. - Hana? Możesz mi powiedzieć co się dzieje? Dlaczego kwiaciarnia i wszystko inne jest zamknięte? Hana? - Seyong nie zaprzestał zadawania pytań. Lecz to co usłyszał od przyjaciółki całkiem zwaliło go z nóg. Wprost nie mógł uwierzyć w to co się stało. To było zbyt nieprawdopodobne... Chłopak rozłączył się i odwrócił na pięcie. Chciał jak najszybciej być w domu. Tam miał numer Younghoona. Musiał mu powiedzieć! Odwracając się, wpadł na kogoś. Na kobietę. Zerknął na nią i oniemiał.
- Witaj Seyong - powiedziała babcia Seo, automatycznie sięprostując. - Czyżby coś się stało? Zamknęli wam... dzielnicę?
Czarnowłosy patrzył na nią dużymi oczami. Więc to ona! To wszystko jej wina! Ale dlaczego? Dlaczego to zrobiła?
Chłopak starał się wyminąć kobietę, ale ta złapała go za ramię.
- Daj spokój mojemu wnukowi - powiedziała spokojnym, jadowitym tonem. - Albo zobaczysz na co mnie naprawdę stać.
Seyong nic nie powiedział. Wyrwał się z uścisku i odbiegł w stronę swojego osiedla. To co ona zrobiła było wprost okropne. Musiał skontaktować się ze starszym. Musiał mu wszystko powiedzieć.
Teraz cała nadzieja leżała tylko w nim.

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 4

Przez kilka kolejnych dni Younghoon nie dawał znaku życia. Seyong już się przyzwyczaił. Westchnął cicho, układając kwiaty w odpowiednich miejscach. Hana w tym samym czasie robiła piękny, ogromny bukiet z róż.
- Ojej, Hana, jaki piękny! - zachwycił się Seyong.
- Prawda? Też mi się podoba - zaśmiała sie dziewczyna.
- Trzeba go dostarczyć? Ja zaniosę!
- W sumie to on jest dla ciebie.
- Dla mnie?
- Jest też liścik - przyjaciółka podała chłopakowi bukiet a on go odebrał i przeczytał wiadomość.
"Przepraszam, że nie dawałem znaku życia
Seo Young Hoon
PS. Chyba lubisz róże?"
Seyong prychnął cicho, a Hana ciągle go obserwowała.
- C-Co? - zapytał.
- Rumienisz się - zaśmiała się cicho - Podoba ci się!
- Hana! 
- No dobra, dobra. Już nic nie mówię. 
Seyong westchnął i spojrzał jeszcze raz na kwiaty.
- Seyong? 
- Co znowu ? 
- Musisz wrócić do domu.
- Co ty tak nagle?
- Dostałam wiadomość. Pisze, abyś wrócił do domu. 
- Od kogo?
- Nie wiem. Jakiś numer, ale podobno to ważne. 
"To zapewne ten idiota" - pomyślał Seyong - Hana, muszę?
- Tak! - pisnęła stanowczo. 
Chłopak ponownie westchnął  i po kilku minutach posłusznie opuścił swoją pracę. Jak zawsze włożył słuchawki do uszu i ruszyłw stronę swojego osiedla. Szczerze powiedziawszy spodziewał się, że zastanie tam starszego chłopaka. To było zbyt oczywiste. Najpierw go nie ma, potem przysyła kwiaty, a nagle ktoś do Hany pisze, aby ten zjawił się w domu. Ale czemu do Hany a nie do niego? 
"Głupi Younghoon. Myśli, że jest taki sprytny i cudowny, że jak go zobaczę to wszędzie i od razu z nim pójdę? Hmph! Dobre sobie!" - pomyślał Seyong.
Po kilkunastu minutach chłopak  dotarł pod blok. Już z daleka ją zauważył. Czarna jak noc. Lśniąca i piękna. Podszedł bliżej i zauważył znajomą twarz. To nie był Younghoon, to był... 
- Witam - skłonił się lekko Seong.
- Dzień dobry.. - odpowiedział zdziwiony chłopak. 
- Zapraszam - lokaj otworzył drzwi limuzyny.
- Dlaczego..?
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. Panicz prosił abym po Pana pojechał - wytłumaczył nie jaśnie Seong, lecz widząc minę chłopaka, który chciał coś dodać sam szybko wtrącił. - Za pozwoleniem. Jeśli Pan nie zechce pojechać ze mną dobrowolnie, będę zmuszony zastosować środki agresji, a tego byśmy nie chcieli, prawda? 
Seyong się nie odezwał ani słowem. Ten starszy, spokojny, opanowany człowiek mógłby być agresywny ? Nie, nie. To nie pasowało. Jednak nie chciał się przekonywać. Rozejrzał się i z cichym westchnięciem niechętnie wsiadł do samochodu. Seong po chwili zrobił to samo i ruszył. Przez większość drogi trwali w ciszy, aż w końcu Seyong nie wytrzymał.
- Mogę o coś zapytać ? - zaczął niepewnie. 
- Ależ już Pan pyta - odparł spokojnie lokaj - Odpowiem na każde pytanie.
Czarnowłosy zmieszał się trochę i westchnął.
- Dokąd jedziemy? 
- Do rezydencji państwa Seo. 
- Dlaczego? 
- Panicz Seo rozkazał abym tam Pana zabrał, Panie Kim.
- Dlaczego? - powtórzył.
- Niestety tego nie wiem.
- Younghoon jest w domu?
- Panicza nie ma. Jest na spotkaniu biznesowym ze starszym Seo. 
- Ile to może trwać?
- Spotkanie zazwyczaj trwa około dwóch godzin. Pan domu wraca za jakieś pół godziny, iż sam po niego mam jechać. Natomiast młody Panicz nie wiem czy wróci ze swoim ojcem.
- Dlaczego?
- Wspominał, że musi coś załatwić - westchnął pod nosem Seong, wjeżdżając limuzyną na  posesję państwa Seo. Była większa niż młody chłopak mógł sobie wyobrazić! Mężczyzna zatrzymał pojazd i wysiadł z niego otwierając przed czarnowłosym  drzwi - Uprzedzając kolejne Pana pytania, chciałbym aby Pan poszedł w stronę drzwi frontowych. Stoi tam młoda pokojówka, moja córka. Zaprowadzi ona Pana do pokoju Panicza Seo. Pan wybaczy, nie mogę się spóźnić - lokaj ukłonił się i wsiadł, po czym odjechał.
Seyong przez chwilę stał nie wiedząc co ze sobą zrobić, jednak zaraz posłusznie podszedł do ogromnych drzwi. Tak jak powiedział Seong, stała tam drobna, młoda pokojówka. Była odwrócona tyłem i miała   spuszczoną głowę.  Przed nią stała starsza kobieta, która coś mówiła, marszcząc brwi. Seyong podszedł nieco bliżej i dostrzegł, że kobieta odsyła pokojówkę, a sama podchodzi do czarnowłosego.
- Wylegitymuj się! - zażądała kobieta oschłym tonem.
- S-Słucham? 
- Kim jesteś, chłopcze? - sprostowała.
- Nazywam się Kim Se Yong - ukłonił się lekko.
- Dlaczego tu jesteś?
- S-Sam nie wiem.. 
- Nie wiesz? Młody człowieku! Czego chcesz? Pieniędzy? 
- C-Co? Nie! Skąd taki pomysł?
- Wyglądasz... tak zwyczajnie.
Seyong zignorował tą uwagę.
- Lokaj Seong mnie tu przywiózł..
- W jakim celu?
- Na prośbę Younghoona.
- Jego? Oh, a więc znasz mojego wnuka!
- Tak.. powiedzmy - kiwnął głową czarnowłosy - "A więc to jego babcia.." - dodał w myślach.
- Jakby cię ojciec zobaczył to by cię wyrzucił na zbity pysk i zakaże wstępu w odstępie 100 metrów od bramy - zaśmiała się ochryple - Wejdź. Zaprowadzę cię do pokoju Yoo. - Seyong posłał jej pytające spojrzenie - Oh, to ty nie wiesz? Jak Yoo przyprowadza kogoś do domu, poza tymi bliźniakami, to znaczy, że mu na tym kimś zależy. 
- Za.. Zależy?
- Może widzi coś w tobie i chce cię poznać bliżej. 
- Bliżej..? - powtórzył jak echo. 
Wszystko co mówiła było dwuznaczne. Kobieta weszła do domu a Seyong za nią.
- Nie dosłyszysz czy co? Ja mam ponad 70 lat i widzisz jak się trzymam! - zaśmiała się. Teraz wyglądała na  dużo milszą i łagodniejszą niż przedtem. Zatrzymała się tak gwałtownie, że Seyong prawie na nią wpadł. Kobiet otworzyła wielkie drzwi , przepuszczając w nich chłopaka - Oto pokój Yoo. Rozgość się.
- Dziękuję pani - czarnowłosy ukłonił się nisko i wszedł do środka. Drzwi zamknęły się za nim bezgłośnie.
Chłopak był naprawdę zdumiony. Spodziewał się mnóstwa odcieni czarnego, czerwonego i białego koloru, nowoczesności oraz czegoś co jest współczesne. Jednak pokój starszego chłopaka był całkiem inny. Taki.. staroświecki. Miał kilka pomieszczeń, a to w którym się znajdował było chyba największe. Wyglądało trochę jak salon. Ściany były w kolorze beżowym a panele, stare w kolorze kawy z mlekiem. Na środku leżał szaro-brązowy dywan, na nim stał średniej wielkości stolik. Za stolikiem była stara, luksusowa, dwuosobowa kanapa oraz takie same fotele po obydwu jej stronach. Na ścianie naprzeciwko kanapy wisiała ogromna plazma. Prócz tego, w salonie nie było żadnych innych urządzeń elektrycznych. Całkiem z tyłu, przy oknie, które było wielkości całej ściany i widok padał na grody, po prawej stronie stał regał z książkami. Seyong podszedł bliżej i zamarł. Patrząc na to, nie wiedział jak ma się zachować. To były książki jego ulubionego autora! I nie tylko te które on miał, ale także te, które miały limitowaną edycję i było bardzo trudno zdobyć chociażby jedną. Younghoon miał je wszystkie! Czarnowłosy oderwał wzrok od książek i cofnął się. Spojrzał za siebie , gdzie stała gablotka. Zerknął przez szybę aby się bardziej przyjrzeć. Były tam trzy półki. Na górnej i dolnej leżały po jednej róże, świeżej i pięknej. Chyba chłopak bardzo musiał o to dbać, bo wyglądało to naprawdę pięknie. Na środkowej półce stała złota szkatułka. A może to była pozytywka? Ciężko to było określić. Seyong ciekawy, spróbował otworzyć gablotkę, ale ta była zamknięta na klucz. Wzruszył ramionami i poszedł dalej. Przechodząc przez pokój zauważył, że starszy ma kilka obrazów sławnych artystów. Kojarzył je. Było o tym gdzieś w telewizji. 
Chłopak poszedł do drugiego pomieszczenia, które okazało się sypialnią, połączoną z łazienką oraz garderobą.  Po środku pomieszczenia stało ogromne łóżko na dywanie takim jak w salonie, tylko większym. Kolor ścian się także nie różnił. Po obydwu stronach łóżka stały etażerki. Na obydwu stały lampki, ale na jednej także był budzik a na drugiej jakieś zdjęcie. Podchodząc bliżej, Seyong, zauważył , że to Younghoon wraz z jakimiś bliźniaczymi braćmi. Zerknął za siebie lekko zdenerwowany i zaraz westchnął z ulgą. To było jego odbicie. Lustro także wyglądało na stare. Było nawet pęknięte u góry. Dziwne. Czarnowłosy cofnął się i obrzucił pokój spojrzeniem raz jeszcze, po czym zerknął na komodę stojącą przy oknie. Leżał na niej średniej wielkości pluszowy miś. Stary. Jak wszystko tutaj. Zaśmiał się cicho, wychodząc z pomieszczenia.
Seyong zerknął na drzwi obok sypialni. Zwyczajne, drewniane drzwi. Oczywiście stare. Chłopak złapał za klamkę, ale te były zamknięte. Zrezygnowany usiadł na kanapie, chcąc poczekać na starszego. Znudzony tym, że chłopaka nie ma i nie ma, ułożył się wygodniej. Spojrzał na telefon i westchnął zamykając oczy. Po jakiś kilku minutach, znużony chłopak, zasnął.


- No nie gadaj! - wykrzyknął  wesoło Myoungjo, pozwalając sobie wejść do pokoju Younghoona.
- Dokładnie. A wtedy ojciec się wkurzył i po prostu wyszedł - powiedział spokojnie starszy, wchodząc do pokoju za braćmi. 
Myoungjo walnął się na kanapę, ale zaraz zleciał z niej, piszcząc jak mała dziewczynka. Kangjun zaraz znalazł się obok swojego brata. Drugi krzykacz, siedział już na kanapie, trzymając się za głowę i szczękę.
- K-Kim jesteś?! - wykrzyknął Myoungjo, chowając się w objęciach brata.
- Nic ci nie jest, kochanie? - zapytał zmartwiony bliźniak.
"Kochanie? Przecież to bracia... To obrzydliwe!" - pomyślał Seyong - Lokaj Seong mnie tu przywiózł.. Nazywam się Kim Se Yong.
- Seong? - zmarszczył brwi Kangjun - Seong jeździ sam po kogoś tylko na prośbę Younghoona albo jego ojca.
- Mhm... - mruknął w odpowiedzi czarnowłosy.
- Co tu robisz? Poczekalnia jest na dole - odezwał się w końcu Younghoon tym swoim oschłym tonem.
Seyong wstał i zmarszczył groźnie brwi. 
- Twoja babcia mnie tu przyprowadziła! - warknął - Poza tym nie miałem najmniejszej ochoty tu przyjeżdżać. Seong mi groził, że jeśli tego dobrowolnie nie zrobię to użyje siły! 
- Nie denerwuj się tak - powiedział w końcu starszy. - "Babcia już jest? Aish, niedobrze.."
- Hyung, nic nie rozumiem. Wytłumacz - mruknął Myoungjo. 
- Oto Kim Se Yong. Chłopak, którego pomogliście mi szukać.
- No dobrze, ale co on tu robi.
- Zaprosiłem go, bo.. mam swoje powody. Nie żebym coś do was miał, ale możecie już sobie iść?
Bliźniacy spojrzeli po sobie i wyprostowali się. Younghoon posłał im znajome spojrzenie.
- W porządku. Zdzwonimy się - powiedział Kangjun, wychodząc wraz ze swoim bratem. 
- Jasne - kiwnął głową starszy, a gdy drzwi się zamknęły, usiadł obok czarnowłosego. - Bardzo boli? - zapytał ciepłym głosem. Teraz był zupełnie inny.
- N-Nie.. - mruknął Seyong, odwracając głowę - Dlaczego taki jesteś?
- To znaczy?
- Przy kimś jesteś oschły i zimny, ale gdy jesteśmy sami zachowujesz się... inaczej.
- Czyli jak? - uśmiechnął się starszy pod nosem.
- No... inaczej i już.
Starszy zaśmiał się i poczochrał młodszemu włosy. Chłopak lekko zarumienił się na policzkach i odwrócił naburmuszoną twarz.
- Spotykajmy się - zaproponował nagle Younghoon. Seyong spojrzał na niego osłupiały. 
- S-Słucham?
- No skoro z bliźniakami się spotykam, to z tobą też bym mógł. Chcę cię bliżej poznać. Wiesz o co chodzi.
- A-Ah.. tak.. Tak, wiem. 
- Jeśli odmówisz, to wiedz, że i tak postawię na swoim.
"Co za dupek!" - pomyślał młodszy. - Przemyślę to.
- Świetnie.
- Mogę wracać?
- Oh, nie. Najpierw gdzieś pojedziemy.
- Nie chcę. Nie mam humoru ani ochoty.
- Będziesz żałował.
- Trudno. - wzruszył ramionami czarnowłosy - Późno się robi. Chcę wracać.
- Zgoda. Tym razem ci ustąpię. - Younghoon wstał i pociągnął młodszego za ramię, wychodząc z nim z pokoju, a potem z domu. - Seong jeszcze nie wrócił.
- Możemy pojechać autobusem lub taksówką.
- Żartujesz? Mam jehać tym starym, brudnym czymś? O nie, nie. Moja duma na to nie pozwala.
- Pojadę więc sam. - Seyong wyciągnął telefon i zadzwonił po taksówkę - Będzie za piętnaście minut. 
- Mhm.. - burknął niezadowolony chłopak. 
Po niecałych piętnastu minutach podjechała taksówka a za nią czarna limuzyna. 
- Niedobrze.. - westchnął  zmieszany starszy chłopak - Wsiadaj do taksówki.. Szybko! - syknął, popychając lekko chłopaka.
Młodszy rozejrzał się i złapał za klamkę, po czym  je otworzył.  W tym samym czasie z limuzyny wysiadł Seong, otwierając drzwi samochodu przed jakimś starszym mężczyzną. Był on ubrany w czarny, lśniący, dopasowany garnitur. Gdy się wyprostował, wyglądał jakby miał  co najmniej ze dwa metry wzrostu. Younghoon, który wydawał się do tej pory wysoki i duży, teraz  stał się taki malutki. Czarnowłosy stał i obserwował. Mężczyzna obrzucił wzrokiem pełnym pogardy i niechęci młodego chłopaka i ruszył w stronę starszego.
- Kto to jest ? - zapytał swoim stanowczym, mocnym głosem.
- Ktoś kto nie powinien cię interesować - odpowiedział tym samym tonem Younghoon.
- Jak śmiesz się tak do mnie odnosić!
- Wybacz ojcze, muszę już iść.
- Porozmawiamy sobie jak wrócisz - rzucił mężczyzna i  wszedł na posiadłość.
Chłopak jedynie wsiadł do taksówki. Widać było, że jest mocno zdenerwowany. Po chwili namysłu Seyong poszedł w jego ślady. Podał kierowcy adres i ruszyli w ciszy.
- To... - zaczął w końcu młodszy, by przerwać tą ciszę - Naprawdę był twój ojciec?
- Tak.
- Um.. Sta.. Stanie ci się coś, jeśli wrócisz? Jego ton nie był zbyt przyjazny..
- Możliwe.
- Oh.. 
- Zatrzymam się u bliźniaków. Potem wrócę. Nic mi nie będzie. Nie martw się.
Seyong kiwnął tylko głową. - "Jak mam się nie martwić? - pomyślał przymykając oczy - "Kiedy on wyglądał tak silnie i stanowczo... Mógłby ci zrobić krzywdę.. A tego bym nie chciał.." - westchnął cicho, rozmyślając. Zerknął na starszego, który właśnie złapał go za rękę i lekko ją ścisnął.
- Nie martw się - powtórzył tym tonem, którym mówił do ojca.
Czarnowłosy ponownie kiwnął głową.
"Jak mam się nie martwić, kiedy tu chodzi o ciebie..?'' - uśmiechnął się delikatnie Seyong, zerkając na zamyśloną twarz chłopaka.

sobota, 25 października 2014

Rozdział 3

- Hana! Przyznaj się, że on ci się podoba. Nic w tym takiego. To normalne - zaśmiał się Seyong, patrzą na swoją przyjaciółkę. Siedzieli w pracy, ale że dziś było wyjątkowo spokojnie, postanowili sobie robić przerwę.
- Nie, oppa - broniła się dziewczyna - Jest bardzo przystojny. I ma mocny charakter. To słodkie. Tyle mogę o nim powiedzieć. Wiesz, że mam narzeczonego i to jego kocham.
- Wiem Hana, wiem. Tak się droczę.
- Um. Tak o nim rozmawiamy, a czy to nie on siedzi głupio ubrany w kawiarni naprzeciwko?
- Hm? - czarnowłosy spojrzał w stronę budynku kawiarni i westchnął cicho - Wygląda jak idiota.
- Obserwuje cię.. Ciekawe czego chce.
- Nie wiem, ale nie odchodzi mnie to.
- Jak możesz tak mówić? Książę powlókł się tu specjalnie dla ciebie. Romantycznie!
- Skąd wiesz, że o mnie chodzi?
- No, a o mnie? - zaśmiała się dziewczyna i wstała, przeciągając się - Idę na zaplecze po wstążki. Zaraz wracam.
- Um. Okej.
Kiedy Hana zniknęła z widoku, Younghoon wstał i zrzucił z siebie te głupie ubrania. Wyszedł z kawiarni i poszedł do kwiaciarni naprzeciw. Wszedł powoli do środka i gdy ujrzał Seyonga, stanął przed nim, nic się nie odzywając. Czarnowłosy, widząc go przygryzł lekko wargę.
- Cześć.. - powiedział lekko zmieszany.
- Cześć.
- Co ty tu robisz..? - zapytał nieśmiało.
- Przyszedłem sobie.
- Po co? To nie jest przecież twoja dzielnica.
- Do ciebie.
- C-Co?
- W sensie... Chciałem Cię zaprosić na.. kaę, lody, obiad, kolajcę czy coś.
- M-Mnie..?
- Nie, mnie - Younghoon przewrócił oczami - No ciebie.
- Dlaczego?
- Ech. Pytam się tylko czy chcesz, czy nie?
- Chcę. To miłe.. Dziękuję.
- Świetnie. Dzisiaj?
- Um. Tak.. pewnie.
- Przyjadę po ciebie o ósmej, hm?
- Tak. Będę na skrzyżowaniu.
- Umm.. Okej. Świetnie. To do zobaczenia - starszy poczochrał lekko włosy młodszego i wyszedł.
Seyong jeszcze przez chwilę stał osłupiały z lekkimi rumieńcami na policzkach. Złpał się za miejsce, które przed chwilą dotykał starszy. Uśmiechnął się lekko i podszedł do okna, rozglądając się. Younghoona już nie było.
- Randka? - zapytała przyjaciółka, stając za czarnowłosym.
- Hana! - pisnął chłopak - Żadna randka. Nie znamy się aż tak... To tylko spotkanie!
- Taak. Wmawiaj to sobie.
- Hana!
- Zajmę się kwiaciarnią. Ty idź lepiej się przyszykować.
- Jest dopiero czwarta!
- Już czwarta. Zanim ty się ogarniesz to trochę czasu minie.
- Hana...
- Idź już!
Seyong westchnął i posłusznie pokiwał głową. Ściągnął fartuszek i poszedł odłożyć go do swojej szafki. Wrócił z szatni, patrząc na dziewczynę lekko zmieszany.
- Dasz sobie radę?
- Pewnie, że dam.
- Ale na pewno?
- Na pewno!
Seyong kiwnął głową i wyszedł z kwiaciarni, żegnając się z przyjaciółką. Przeszedł spokojnie kawałek drogi, po czym włożył słuchawki do uszu i przyśpieszył nieco kroku. Kiedy po kilkunastu minutach dotarł na swoje osiedle, znów nieco zwolnił. Spokojnym krokiem wszedł na swoje piętro i do domu.
Już w przedpokoju ściągnął zbędne rzeczy i poszedł do sypialni, gdzie znajdowała się jego szafa. Otworzył ją i się przyjrzał swoim ubraniom, rozbierając do bokserek. Wyciągnął z szafy koszulę i ciemne spodnie. Ubrał się i przejrzał w lusterku. Kiedy stwierdził, że wygląda dobrze, udał się do łazienki by ułożyć włosy. Jak zwykle mocował się ze swoją grzywką. Gdy skończył, spojrzał na zegarek.
- Dopiero przed szóstą... - mruknął do siebie i rozejrzał po pomieszczeniu. - I co ja mam teraz robić? Hmm.. - czarnowłosy podszedł do swojej złotej zdobionej szkatułki. Wyjął z niej mały kluczyk i podszedł do jasnobrązowych drzwi. Otworzył je i zamknął się od środka. Podszedł do pięknego, delikatnego pianina i lekko je musnął palcami. Uśmiechnął się, siadając przy nim, zamykając oczy i niemalże od razu zaczynając grać. Grał tak bez przerwy, nie zwracając uwagi na czas. Otworzył oczy i przestał grać, wzdychając głośno, a jednocześnie smutno. Podszedł do okna i widząc, że jest już ciemno spojrzał na zegarek.
- Nie dobrze!
Wyszedł z pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz i odłożył go na miejsce.
Ubrał swój płaszcz, buty oraz wyszedł szybko z mieszkania. Przyśpieszonym krokiem przeszedł swoje osiedle i pobiegł na skrzyżowanie, gdzie czekał już starszy chłopak. Czarnowłosy po kilku minutach dotarł na miejsce, oddychając szybko i niespokojnie.
- Znowu spóźniony! - westchnął Younghoon, widząc Seyonga.
- Prze. Przepraszam.. Zasiedziałem się..
- Ech. Wsiadaj - starszy otworzył drzwi limuzyny i wpuścił młodszego pierwszego. Gdy ten usiadł, wsiadł zaraz za nim - Seong, wiesz gdzie jechać.
- Tak jest, Paniczu - samochód ruszył, a szyba oddzielająca pasażerów i kierowcę, zamknęła się.
Czarnowłosy czuł się trochę niezręcznie i wpatrywał się w swoje uda.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytał w końcu chłopak.
- Niespodzianka.
Młodszy chłopak kiwnął głową i więcej się nie odezwał. Całą drogę spędzili w ciszy. Kiedy znaleźli się na miejscu, starszy wysiadł jako pierwszy i podał młodszemu dłoń, gdy ten wysiadł.
- Czy to... - czarnowłosy rozejrzał się zachwycony.
- Oczywiście. Jesteśmy przed najlepszą włoską restauracją w Korei - uśmiechnął się lekko Younghoon i poprowadził chłopaka w stronę wejścia budynku.
Służba otworzyła drzwi, a oni weszli do środka.  Młodszy zatrzymał się w progu i rozejrzał się zafascynowany wnętrzem. Starszy natomiast podszedł do mężczyzny, który zajmował się rejestracją.
- Nazwisko? - syknął, patrząc z góry na chłopaka.
- Seo - powiedział bez wyrazu - Seo Younghoon.
- Panicz Seo! - pisnął i wyszedł zza swojej lady - Proszę za mną Paniczu.
- Młody - starszy złapał młodszego za rękę i pociągnął w stronę stolika, do którego prowadził ich starszy mężczyzna. Kiedy usiedli, podał im karty i odszedł.
- Hmm.. - Younghoon otworzył kartę menu i przejrzał ją. Seyong po chwili zrobił to samo.  Siedzieli tak w milczeniu, przeglądając karty. W końcu starszy odłożył menu i spojrzał na młodszego. Gdy ten poczuł na sobie wzrok chłopaka, zakrył się kartą bardziej - Dobrze wyglądasz. - powiedział.
- Aa... dziękuję - Seyong uśmiechnął się lekko i opuścił kartę - Ty też.
- Wiem - prychnął.
Czarnowłosy lekko zmarszczył brwi: "Narcyz" - pomyślał i mimowolnie się uśmiechnął.
- Namyśliłeś się? - zapytał Younghoon.
- Hę?
- Co zamawiasz.
- Ah! Em.. Nie.. Jeszcze nie. Wybacz.
- Spokojnie, młody. Mamy czas.
Seyong kiwnął głową i westchnął cicho znów patrząc w kartę.
- Makaron.. em.. nie. Sphagetti bolonese, um.. na ostro - uśmiechnął się w końcu czarnowłosy - A do picia...
- A o to się nie martw - powiedział Younghoon. Podniósł lekko rękę, a kelner natychmiast przyszedł.
- Witam, Paniczu Seo - przywitał się - Miło nam Panicza gościć.
- Tak, tak - mruknął - Chciałbym zamówić sphagetti bolonese na ostro, makaron w sosie cztery sery oraz szampana. Najlepszego jakiego macie.
- Oczywiście. Coś jeszcze, Paniczu?
- To wszystko.
Kelner kiwnął głową i odszedł, zostawiając chłopaków samych. Younghoon spojrzał na Seyonga z uśmiechem.
- C-Co? - czarnowłosy odwzajemnił spojrzenie starszego, na co on tylko pokręcił głową, nadal wpatrując się w młodszego.
Chłopak tylko westchnął cicho i wpatrzył się w swoje uda. Po chwili kelner przeniósł szampana. Otworzył go, nalał do kieliszków i wstawił do lodu, po czym odszedł.
Starszy sięgnął po swój kieliszek. Młodszy zrobił to samo.
- Bardzo małomówny jesteś - westchnął Younghoon - Wstydzisz się?
- Nie.. Po prostu dziwnie się czuję. Nigdy nie byłem w takiej.. restauracji.
- Rozumiem. Rozluźnij się. Wybrałem takie miejsce by nikt na nas nie patrzył.
- Och..
Starszy chłopak uśmiechnął się i napił swojego szampana. Odstawił kieliszek i uśmiechnął ponownie. Młodszy odwzajemnił ten uśmiech i również spróbował szampana.
- Nieziemskie! - zachwycił się.
- Smakuje?
- Pyszny.. naprawdę.
- Cieszę się, że ci smakuje młody - powiedział Younghoon I spojrzał na kelnera, który właśnie przyniósł ich dania.
- Smacznego życzę - ukłonił się i odszedł.
Seyong pochłonął wzrokiem idealnie piękne, aromatyczne danie. Starszy od razu zabrał się za jedzenie.
- Smacznego - uśmiechnął się.
- S-Smacznego.. - odpowiedział czarnowłosy samemu biorąc się za swoje danie - Ojej.. - szepnął do siebie, ale zaraz się poprawił i jadł bez słowa.
Cały ten czas spędzili w ciszy. Po zakończonym posiłku, dopili szampana i opuścili restaurację nadal milcząc. Limuzyna już czekała. Seyong wsiadł, a zaraz za nim Younghoon.
- Seong, odwieź Pana do domu - powiedział starszy.
- Tak jest, Paniczu - samochód niemalże od razu ruszył.
- A-Ale nie wiesz gdzie mieszkam..
- Wiem.
- Skąd..?
- Łatwo jest się o tobie wszystkiego dowiedzieć, ale... - chłopak przysunął się do młodszego - Chcę żebyś ty mi to opowiedział.
- P-Po co skoro sam wszystko wiesz?
- Lubię cię słuchać.
Seyong przygryzł wargę i odwrócił wzrok. Younghoon odsunął się, wlepiając wzrok w szybę.
- Za kilka miesięcy skończę 23 lata. Jestem zwykłym, przeciętnym chłopakiem lubię podróżować, kopać w ogródku i grać na pianinie. Uwielbiam makaron i kolor zielony... Nie wiem co jeszcze.. - mruknął w końcu młodszy.
- Wszystko.
- Ale ty wszystko wiesz!
- Prawie.
- Ech.. -Seyong zamyślił się, a Seong zatrzymał limuzynę.
Younghoon wysiadł i zaczekał na czarnowłosego.
- Odprowadzę cię.
- Nie trzeba.
- Ale chcę - uśmiechnął się chłopak i ruszył przed siebie. 23-latek zaraz do niego dołączył.
- Dlaczego mnie tak naprawdę zaprosiłeś? - zapytał.
- Bo chciałem.
- Niemożliwe..
- Dlaczego? Bo jestem narcyzem? Bogatym księciem?
- Tak. Dlatego.
- Oj, głuptas - zaśmiał się czochrając włosy młodszemu.
- Aish! - ten się odsunął, poprawiając grzywkę. Spojrzał na starszego, który się uśmiechał - Chodźmy, bo zimno.. - przygryzł wargę i pobiegł w stronę swojego bloku.
Gdy znaleźli się już na klatce, weszli na trzecie piętro i stanęli przed drzwiami mieszkania młodszego.
- Ale tu... dziwnie. - rozejrzał się Younghoon.
- To tylko klatka. Czego się spodziewałeś.. - westchnął i sam się rozejrzał, gdy światło właśnie zgasło - Ojej.. Jak ciemno.. Gdzie ten włączn.. - czarnowłosy chłopak poczuł na swoich wargach coś równie miękkiego jak one. Wokół jego pasa zacisnęła się czyjaś ręka. Przez chwilę stał tak w osłupieniu. Dopiero po kilkunastu sekundach Seyong poczuł, że został puszczony. Pośpiesznie zapalił światło na korytarzu, ale już nikogo nie zastał. Przygryzł mocno wargę i wszedł na drżących nogach do mieszkania. Ściągnął kurtkę oraz buty i poszedł do łazienki, rozbierając się pośpiesznie do naga.  Puścił chłodną wodę pod prysznicem i wszedł tam zaraz - "Co to miało być?" - Chłopak lekko dotknął swoich warg. Westchnął i szybko się umył. Wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem i usiadł w sypialni na łóżku. Przeczesał włosy dłonią, rozmyślając nad tym co się stało. Opadł lekko na łóżko, lecz przez całą noc nie zmrużył oka.

czwartek, 9 października 2014

Rozdział 2

Już przed siódmą rano Younghoon stał na skrzyżowaniu i czekał na chłopaka. Kiedy już pełna godzina minęła, a młodszego nadal nie było, starszy zaczął się nieco denerwować. Dopiero po kilkunastu kolejnych minutach Seyong zjawił się w wyznaczonym miejscu.
- No w końcu! - krzyknął już wkurzony Younghoon.
- Nie jęcz tylko chodź. - mruknął pod nosem młodszy chłopak i zatrzymał jakąś taksówkę.
- Co? Taksówka? Zwariowałeś? Ja mam tym jechać?
- Na piechotę nie zdążymy, Panienko.
- Nie mów tak do mnie! - fuknął Younghoon - Nie będę jechał tym starym, brudnym gratem. - chłopak wyciągnął telefon i zadzwonił po swojego lokaja, który w około pięć minut, zjawił się na miejscu. - Wsiadaj. - powiedział i zanim młodszy zdążył cokolwiek powiedzieć siedział już w samochodzie - Pasy.
- Aa... - Seyong zmierzył starszego i posłusznie zapiął pas.
- Gdzie jedziemy Paniczu? - zapytał Seong.
- Dzieciak ci powie.
- Czemu tak do mnie mówisz?
- Bo nie wiem jak się nazywasz. Hm.
- Se Yong.. Se Yong!
- Young Hoon, Seong jedź. - zażądał starszy na co lokaj natychmiast ruszył, a czarnowłosy pokierował go - Co będziemy w ogóle robić?
- Zrobimy obiad i podamy go.
- Komu?
- Bezdomnym i ubogim.
- Bezdomni? Ubodzy? Zwariowałeś? Potem ludzie będą gadać!
- To nie mój problem. Zgodziłeś się.
- Gdybym wiedział o co chodzi to bym się nie zgodził! Co ja jestem? Opieka społeczna?
- Jeśli raz coś takiego zrobisz to nic ci się nie stanie. - uśmiechnął się lekko Seyong.
Czyżby miał dobry humor?
Resztę drogi spędzili w ciszy. Czarnowłosemu uśmiech nie znikał z twarzy a starszy patrzył się bezcelowo w szybę. Wysiadając, Younghoon także nie odezwał się słowem. Pogonił szybko Seonga i ruszył w stronę rozstawionego stanowiska. Było ono na świeżym powietrzu, a wszędzie stały ławki, stoliki i krzesła. Ludzie się już schodzili i zajmowali miejsca.
- Obrzydliwe. - mruknął starszy, podchodząc do stanowiska pracy.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się urocza blondynka.
- O, to ty,
- Um. - przytaknęła, czerwieniąc się na policzkach - Dam ci fartuch i pokażę czym się zajmiesz.
- Jasne.. - pokręcił głową chłopak, idąc za Haną. Po kilku minutach wrócił w białym fartuchu i zapasce - Co ja mam na sobie.. Takie to.. tanie.
- Oj, nie marudź! - młodszy podszedł do starszego i stanął przed nim - Masz się bawić.
- Niby jak?
- Dobrze - uśmiechnął się uroczo czarnowłosy.
- To nie jest odpowiedź!
Chłopak zaśmiał się i stanął przy blacie. Younghoon skrzywił się lekko i poszedł za nim.
- Hm... dam ci coś prostego do... o! Umiesz posługiwać się obieraczką?
- Nie rób ze mnie debila!
- Obierzesz w takim razie warzywa i potem je wrzucimy do gotowania. Nie zrobiliśmy tego.
- Ah.. I dlatego, że wy tego nie zrobiliście to ja mam to robić? Świetnie.
- Przyszedłeś tu aby pomagać, więc powtarzam ci: przestań marudzić!
Starszy westchnął i wziął warzywa oraz miskę. Usiadł na stołku z dala od nich, sięgając po obieraczkę i zaczynając obierać. Seyong uśmiechnął się na widok starszego, który mimo wszystko, cieszył się pod nosem, że mu wychodziło to zadanie tak łatwo.  Czarnowłosy wraz z Haną zajęli się swoimi zadaniami. Younghoon się nieco rozluźnił i kiedy obrał  do końca swoje pierwsze warzywo, uśmiechnął się szeroko dumny z tego co zrobił.
- Jest jak dziecko, które się uczy od początku wszystkiego. Krok po kroku.. - wyszeptała dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- Podoba ci się - wynucił Seyong - Co w nim jest takiego?
- Nie! Nie podoba mi się.. Oppa...
- Widzę jak na niego patrzysz.
Blondynka zamilkła, robiąc obrażoną minę i zabrała się za przyprawianie zupy. Seyong dorzucił, ugotowane już i pokrojone, warzywa, po czym zawołał Younghoona na prośbę Hany.
- Co jest? - mruknął chłopak, stając między nimi.
- Wraz z Seyongiem będziesz nosił posiłki do gości. Potem staniesz na zmywaku.
- Że niby ja? Mam myć gary? Kpisz sobie ze mnie?
- Um....
- Ja to zrobię Hana. Jak na niego to za dużo - wtrącił się czarnowłosy.
- Jestem zmęczony - mruknął Younghoon - I nie chce mi się.
- Nie rozumiesz, że to tylko dzisiaj? Od jutra wracasz do normalnego trybu życia..
- Ech.. - starszy wstał i  przeciągnął się. Podszedł do blatu od zewnętrznej strony i wziął tackę - Dawajj mi to. Chcę mieć to już za sobą.
Dziewczyna kiwnęła głową i zaczęła nakładać pierwsze danie do miseczek, które następnie ułożyła na tackach Younghoona i Seyonga. Oni natomiast wzięli to i zaczęli roznosić.Czarnowłosy znów się uśmiechnął.
Mijały minuty, a potem godziny. Wszyscy zostali porządnie nakarmieni, a na końcu pomogli sprzątać. Atmosfera była wyjątkowo miła i ciepła.
Wieczorem, gdy już się ściemniało, Hana zadzwoniła po swojego brata by po nią przyjechał.
- To do zobaczenia - uśmiechnęła się niewinnie i wsiadła do samochodu, po czym odjechała.
- Czemu z nią nie pojechałeś? - zapytał Younghoon, rozglądając się po tym pustkowiu.
- Nie lubię wracać z jej bratem. Strasznie dziwnie się wtedy zachowuje - wzruszył ramionami Seyong i ruszył przed siebie.
- Dziwnie?
- Tak.
Starszy westchnął, idąc za nim.
- Zaczekaj.
- Hm?
- Zaraz przyjedzie Seong. Odwiozę cię.
- Nie zawracaj sobie mną głowy. Od teraz wszystko wraca do normy.
- No niby tak..
- Ty jesteś księciem, a ja żebrakiem. Niech tak zostanie - uśmiechnął się Seyong - Nie martw się o mnie. Jestem duży. Nic mi nie będzie. Do widzenia - machnął ręką na odchodnym.
Younghoon kopnął w krawężnik i schował dłonie do kieszeni. Zaczekał jeszcze chwilę na lokaja i również pojechał do swojego domu. Na wejściu jedna z pokojówek oznajmiła, że ojciec czeka na niego w gabinecie. 24-latek niechętnie powlókł się na górę do swojego ojca. Zapukał i bez zastanowienia wszedł.
Mężczyzna jak zwykle siedział przy biurku, ubrany w garnitur i zawalony papierami oraz dokumentami.
- Usiądź - powiedział swoim szorstkim głosem. Ani się nie przywitał, ani nawet nie spojrzał na chłopaka. Younghoon posłusznie jednak usiadł i czekał - Synu - zaczął pan Seo - Wyjeżdżam niedługo w delegację.
- Nic nowego.. - mruknął chłopak, krzyżując ręce na piersiach.
- Nie przerywaj mi. Uhm. Po ostatnim twoim wybryku postanowiłem, że ktoś musi cię przypilnować.
- Nie mam pięciu lat. Poza tym jest Seong.
- Przyjdzie do ciebie... mama.
- Babcia?! - chłopak zerwał się na równe nogi - Chcesz mi piękny, widowiskowy pogrzeb zrobić czy co?
- Matka to dobra kobieta. Nic ci nie będzie, a przy okazji może nauczysz się kilku zasad.
- Ojcze!
- Koniec dyskusji! Wracaj do siebie. Jestem zajęty.
Younghoon wyszedł z gabinetu ojca i skierował się do swojego pokoju.
To prawda, jego babcia była dobrą kobietą, ale kiedyś służyła w wojsku i wymagała strasznie dużo. Chłopakowi się to nie uśmiechało.
Zamknął za sobą drzwi i walnął się na łóżko. Nie chciał o tym myśleć. Miał wystarczająco ciężki dzień. Zamknął oczy i po niedługim czasie zapadł w głęboki sen, z którego się wybudzać nie chciał...

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 1

- Śmierć... Czy ona nie jest piękna? - uśmiechnął się Kangjun, bawiąc się jednym ze swoich sztyletów. Younghoon siedział w fotelu, a brat Kangjuna - Myoungjo - stał na balkonie z szerokim uśmiechem.
- Bracie.. przestań w końcu. Ciągle tylko mówisz o tym. Czy ty masz jakieś inne zainteresowania prócz tych swoich noży i opowiadaniu o śmierci? - chłopak wrócił z balkonu, łapiąc się pod boki.
Wyglądał trochę jak dziewczyna. Tak też z resztą się zachowywał.
- Uwielbiam chodzić po sklepach w poszukiwaniu.. jak ty to tam nazwałeś? Ah, noży, tak. Kocham je kupować.
- Och, jesteś taki nieznośny, braciszku.
- Younghoon? - Kangjun spojrzał na zamyślonego chłopaka - Younghoon? - ten nadal nie reagował - Co z nim?
- Ach, źle się za to zabierasz. Echem. Hoonnie~
- Jeszcze jedno słowo i przez przypadek zlecisz z balkonu - warknął chłopak, siedzący w fotelu.
- Widzisz? To zawsze działa! Co się dzieje, hyung?
- Tamten chłopak, którego prawie potrąciliśmy... Aish, nie mogę przestać o nim myśleć.
- Huh? Dlaczego, hyung?
- Jego oczy... były takie.. pełne smutku i gniewu.. Piękne.
- Przecież lubisz patrzeć jak inni cierpią.
- Wiem, ale to było coś innego.. Muszę go odnaleźć, a wy mi w tym pomożecie.
- My? - bracia spojrzeli po sobie.
- Wy. Wiecie jaki jest mój ojciec.. Jakby zareagował gdyby się dowiedział, że szukam chłopaka z ulicy.
- No w sumie racja, ale.. Co my mamy zrobić? - zapytał Myoungjo.
- To ty jesteś tym co ulega. Widziałeś tamtego chłopaka. Znasz się na tym.
- A co to ma do tego czy ulegam czy nie?
- A tamten jak wyglądał?
- Aaa! Hmm... - chłopak zamyślił się, a drugi z braci podszedł do Younghoona.
- Po co tak właściwie chcesz go znaleźć, co?
- Tym się już nie musisz interesować.
- Hyung...
- Mam coś! - wykrzyknął chłopak.
- Hm?
- Pamiętasz skąd wracaliśmy zanim prawie potrąciliśmy tamtego chłopaka?
- No pamiętam.
- Naprzeciwko tej ulicy jest spokojna dzielnica. Kawiarnie, kwiaciarnie, drobne tanie restauracje. Zapewne w tamtą stronę szedł. Może do pracy?
- O.. Faktycznie.
- Możesz iść tam i go poszukać.
- A jeśli tam nie pracuje? Ludzie zaczną plotkować. Wiesz, że to okolica biedaków.
- Ludzi mniej zamożnych od nas chciałeś powiedzieć.
- Co za różnica? Biedak to biedak.
- Aish, ale ty jesteś.. - westchnął Myoungjo, łapiąc się za głowę - Mamy zawołać kierowcę, by cię zawiózł?
- Nie, dzięki. Pomiziajcie się a ja sobie poradzę. - Younghoon spojrzał na braci i machnął ręką, wychodząc z ich domu. Przy okazji zadzwonił do swojego lokaja każąc mu osobiście po niego przyjechać. Chłopak nie czekał długo. Seong nigdy się nie spóźniał.
- Witam Paniczu - mężczyzna ukłonił się, otwierając drzwi samochodu przed chłopakiem.
- Zawieź mnie na tamtą spokojną dzielnicę gdzie wczoraj na skrzyżowaniu prawie potrąciliśmy tamtego chłopaka - powiedział bez zastanowienia, wsiadając.
- Tak jest, Paniczu - Seong zatrzasnął drzwi i usiadł za kierownicą, po czym ruszył. Nie minęło kilka minut, a mężczyźni już znaleźli się na miejscu. Younghoon wysiadł i rozejrzał się.
- Rzeczywiście bieda - mruknął pod nosem.
- Paniczu - zaczął lokaj - O której mam po Panicza przyjechać?
- Dam ci znać. Jakby ojciec się pytał to nie wiesz gdzie jestem.
- Tak jest.
Chłopak jeszcze raz się rozejrzał i ruszył przed siebie. Rozglądał się, zaglądał przez szyby do różnych lokali i błądził, szukając nieznajomego chłopaka.
- Może skusi się pan na szklaneczkę kompotu? - jakaś starsza kobieta zaczepiła Younghoona, ale on ją wyminął bez słowa.
- Ech.. gdzie jesteś? - westchnął po chwili nadal się rozglądając.
- Miłego dnia. Zapraszamy ponownie! - chłopak pomachał małej dziewczynce, która trzymała w rączce uroczy bukiecik i odchodziła wraz z mamą.
Po chwili Younghoon rozpoznał tego chłopaka. To ten sam z wypadku. O pięknych, czarnych, smutnych oczach i lśniących czarnych włosach.
- Znalazłem cię.. - starszy uśmiechnął się lekko pod nosem i ruszył w stronę kwiaciarni. Gdy znalazł się przed, poprawił i wszedł dopiero wtedy do środka.
- Dzień dobry. W czym mogę po... - Seyonga zamurowało - Co ty tu robisz?
- Rozglądam się - odpowiedział Younghoon beznamiętnie.
- Co ty robisz w tej dzielnicy? - poprawił się młodszy chłopak, zerkając przez ramię. Za nim stała urocza  blondynka, która im się przyglądała.
- Możemy porozmawiać na osobności? - spytał starszy.
- Um. To jakaś wielka tajemnica?
- Nie lubię rozmawiać w towarzystwie osób trzecich.
- Hana to moja przyjaciółka. Mów o co chodzi albo wyjdź.
- Chciałem.. prze.. przep..
- Co? Przeprosić?
- Tak, dokładnie. Za tamto na ulicy.
- Um. Daj sobie spokój i po prostu stąd idź.
- Ej! Nie po to wlokłem się przez dzielnice biedaków by tylko to usłyszeć!
- Biedaków? -  młodszy zmarszczył brwi - Skoro tak ci przeszkadzamy to zabieraj swoją drogą dupę i się tu więcej nie pokazuj.
- Przyszedłem w dobrych intencjach.
- Tak? Powiem ci coś...
- Zaczekaj. Zanim się rozgadasz wiedz, że na serio jest mi głupio za wczoraj. P-przepraszam.
- Chcesz bym ci wybaczył?
- Tak jakby.
- Umiesz coś? Czy tylko nadajesz?
- Umiem dużo rzeczy!
- Więc spotkajmy się jutro na skrzyżowaniu o 7:00. Tam gdzie mnie prawie rozjechałeś.. - uśmiechnął się pod nosem Seyong.
- Po co?
- Zrobisz coś dla społeczeństwa i będziemy kwita.
- Uch... z-zgoda.
- Świetnie! - młodszy od razu się rozpromienił - To ja wracam do pracy.
- Uhm - starszy wyszedł z kwiaciarni i wykonał telefon do Seonga. Idąc ulicą w stronę krzyżówki, rozmyślał nad tym co się stało. Uśmiechnął się. Jego uśmiech był piękny i delikatny , a zarazem taki radosny. I te oczy.. te pełne smutku oczy jakoś się rozweseliły - Wiesz, Seong - zaczął chłopak, wsiadając do limuzyny - Zawsze lubiłem patrzeć jak inni cierpią, ale w tym przypadku nie umiem tego robić.
- Czy to dobrze, Paniczu? To jakieś nie w Panicza stylu - powiedział mężczyzna, zapinając pas.
- Też mnie to zastanawia. Ten chłopak emanuje jakąś pozytywną i ciepłą energią.. To aż dziwne. Ale bardzo ciekawe. Seong, jutro o 7:00 muszę być tu na skrzyżowaniu. Każ mnie obudzić o 5, albo... sam mnie obudź.
- Czy wystarczy Paniczowi godzina i 45 minut na wyszykowanie się?
- Masz rację. Obudź mnie o 4.
- Tak jest, Paniczu.
Younghoon uśmiechnął się i wpatrywał w widoki za szybą. Kolejny dzień zapowiadał się na baardzo miły dzień.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Prolog

W Seoulu, jednej ze spokojniejszych dzielnic, w pewnym bloku, z mieszkania na 3 piętrze, dało słyszeć się piękną i spokojną melodię. 
Wszyscy wiedzieli kto gra.
 Dzieci, które bawiły się na dworze, ucichły i usiadłszy na trawie, wsłuchiwały się w cudowną muzykę. Starsze pani, siedzące na ławkach i plotkujące, zamilkły, także wsłuchując się w grę. Całe osiedle było jak zaczarowane, kiedy dłonie chłopaka dotykały pianina, a jego palce wciskały kolejne klawisze. 
Po kilku minutach młody chłopak przestał grać, a dzieci na dworze biły brawo tak głośno, że 23-latek wyszedł do okna, machając wesoło do rozbrykanych urwisów. 
- Seyong hyung! - wydarł się najmłodszy chłopczyk, skacząc i machając rękami. 
- Tak? - uśmiechnął się młodzieniec. Głos miał niesamowicie ciepły i delikatny. 
- Zagrasz nam coś jeszcze? Prosimy! 
- Może później. Praca czeka - po tych słowach, Seyong schował się w mieszkaniu i zamknął okno. Na koniec , rozejrzał się po pustym pokoju i wyszedł z niego, zamykając drewniane, koloru kawy z mlekiem , drzwi małym, srebrnym kluczykiem.
 Przeszedł do drugiego pokoju i stanął przed niewielką szafą. Odgarnął swoje lśniące, czarne włosy z twarzy i przyjrzał się uważnie swoim ubraniom. Znał je na pamięć, ale zawsze minimum 10 minut stał, zastanawiając się co na siebie włożyć. Ostatecznie wybrał ciemniejsze jeansy, białą koszulkę z krótkim rękawem i na to jeansową katanę z 3/4 rękawami pod kolor spodni. Do tego ubrał nieskazitelnie białe adidasy. Włosy uczesał tak jak zawsze, tylko chwilę mocował się z grzywką, która odstawała z każdej strony. Po tych wszystkich czynnościach, przejrzał się w lusterku bez wyrazu. 
- Nieźle. 
Sięgnął po telefon ze swoimi białymi słuchawkami, klucze od mieszkania i wyszedł. Już na schodach włączył muzykę i włożył słuchawki do uszu, chowając telefon i ręce do kieszeni spodni. Przeszedł przez osiedle spokojnym krokiem i po niedługim czasie znalazł się w centrum. 
Pełno ludzi, gwar, samochody, zanieczyszczone powietrze. Aż podgłośnił muzykę przez ten hałas. 
Nucąc sobie spokojnie pod nosem, stanął na światłach. Przeleciała jedna piosenka.. i druga.. i kolejna. Dopiero potem mignęło zielone światło. Bez zastanowienia chłopak jako pierwszy wystrzelił do przodu. 
Chwila nieuwagi. Pisk opon. Cisza. Ciemność. 
23-latek po chwili zaczął odzyskiwać świadomość. Głośna muzyka, ale to nie ta jego. Słyszał niewyraźnie , ale był pewien , że to nie jego. Otworzył oczy i zobaczył przed sobą czarną jak noc limuzynę. Wokół było pełno ludzi. 
Niedaleko dało słyszeć się huk i alarm. Stłuczka. 
Chłopak siedział tak przez chwilę, trzymawszy się za głowę. Porządnie się uderzył.
 - Hej, ty - ledwie usłyszał nad sobą ten szorstki głos. Uniósł głowę i przymknął oczy , by zobaczyć kto do niego mówi. - Patrz jak leziesz. Mogłeś mi zarysować brykę. - jego bystre oczy przeszywały go na wylot. Czuł to. 
Ostatnie słowa i tak utkwiły młodemu chłopakowi w pamięci. "Mogłeś zarysować mi brykę". Nie wytrzymał i wstał gwałtownie co było ogromnym błędem. Zachwiał się na nogach, lecz dziewczyny za nim , przytrzymały go. 
- Bryka?! - zdenerwował się - Co mnie obchodzi twój zasrany samochód?! Mogłeś mnie zabić! 
- Czy ty wiesz kim jestem? Młody, zluzuj majty - zaśmiał się nieznajomy chłopak, obejmując ramionami dwie, śliczne Azjatki, które ciągle się do niego łasiły. - Tobie nic nie jest, moja lima cała, więc wszystko gra. 
 - C-Co? Ty...!
 - Młody, zabaw się -  rzucił na koniec chłopak i klepnął kilka razy w dach pojazdu na co ten odjechał , znikając z zasięgu wzroku. 
Seyong wkurzony na maksa i aż czerwony z tego powodu , tylko sprawdził czy wszystko ma i pognał do pacy, nie oglądając się więcej za siebie. 
"Chociaż tam mam święty spokój. " - pomyślał.


 Impreza w limuzynie trwała w najlepsze. 
Jedynie Younghoon , który się nie co uspokoił, siedział z tyłu w kącie z kieliszkiem szampana w ręce i wpatrywał się za okno. Przepiękna amerykanka Anabell, siedziała obok i co chwilę muskała wargami jego szyję.
 - Hoonnie~ - jęknęła, owijając go rękoma wokół szyi - Przed chwilą się dobrze bawiłeś. Co jest? Nie wystarczam ci? - jej akcent był dość zabawny. 
- A co gdybyśmy naprawdę zabili tego chłopaka? Aish... - 24-latek wyrwał się z uścisku kobiety. Z tego całego towarzystwa, tylko ona go naprawdę lubiła. W niewielkim stopniu, ale lubiła - I nie mów tak do mnie, jasne? Nie lubię tego.
 - Co się przejmujesz jakimś gówniarzem? Ciesz się chwilą. Twoja Anabell kończy 34 lata. 
- Daj mi spokój. Seong! 
- Tak , paniczu? - zza szyby kierowcy, na miejscu pasażera rozległ się poważny i stary głos. 
- Odwieź mnie do domu. Tych państwa także. 
- Tak jest, paniczu. 
- I każ wysprzątać limuzynę. Zrób to tak, by ojciec się nie dowiedział. 
- Oczywiście.
 Jak kazał tak też się stało.
 Po niespełna 15 minutach Younghoon był już w domu, a jego znajomi po kolei zostali odwożeni do siebie. Już na progu chłopak zawołał dwie pokojówki i rozebrał się do samych bokserek, każąc im spalić ciuchy , tak by rzecz jasna ojciec się o niczym nie dowiedział. Sam zaś zszedł do prywatnej łaźni , wołając kolejne dziewczyny , aby go umyły. 
Chłopak mieszkał w jednej z najlepszych i najdroższych dzielnic Seoulu. Domy wyglądały jak małe pałace. Każdy z nich chciał być najlepszy, więc co chwilę było coś burzone i budowane, rzeźbione i malowane itp. A on, jako syn, trzeciego z najbogatszych ludzi w Korei, miał wszystkiego pod dostatkiem. Kupował to co można było kupić. Ba! Nawet tego czego nie można było. Kupował nawet ludzi, by spędzili z nim choć trochę czasu. By z nim porozmawiali. Ale to i tak nic nie dawało.
 Co chwilę miał nowy samochód , motor , ciuchy, zabawki, rzeźby, obrazy, ozdoby. A kiedy kończyły mu się pomysły , jeździł na akcje. Licytował antyki a potem je kruszył, łamał, palił. Robił ludziom na złość. Dzięki temu nie miał dobrej opinii.
 Jednak coraz częściej siedział zamyślony i grał na swej gitarze smutne piosenki. Czegoś mu brakowało. Czuł pustkę. Wiedział , że tego nie kupi za żadne pieniądze. Brakowało mu tego bardzo. Denerwowało go i smuciło.
Ale... co to takiego było? Czego mu brakowało?  Na te pytania nie umiał sobie odpowiedzieć.