W Seoulu, jednej ze spokojniejszych dzielnic, w
pewnym bloku, z mieszkania na 3 piętrze, dało słyszeć się piękną i
spokojną melodię.
Wszyscy wiedzieli kto gra.
Dzieci, które bawiły się na
dworze, ucichły i usiadłszy na trawie, wsłuchiwały się w cudowną
muzykę. Starsze pani, siedzące na ławkach i plotkujące, zamilkły, także
wsłuchując się w grę. Całe osiedle było jak zaczarowane, kiedy dłonie
chłopaka dotykały pianina, a jego palce wciskały kolejne klawisze.
Po
kilku minutach młody chłopak przestał grać, a dzieci na dworze biły
brawo tak głośno, że 23-latek wyszedł do okna, machając wesoło do
rozbrykanych urwisów.
- Seyong hyung! - wydarł się najmłodszy chłopczyk,
skacząc i machając rękami.
- Tak? - uśmiechnął się młodzieniec. Głos
miał niesamowicie ciepły i delikatny.
- Zagrasz nam coś jeszcze?
Prosimy!
- Może później. Praca czeka - po tych słowach, Seyong schował
się w mieszkaniu i zamknął okno. Na koniec , rozejrzał się po pustym
pokoju i wyszedł z niego, zamykając drewniane, koloru kawy z mlekiem ,
drzwi małym, srebrnym kluczykiem.
Przeszedł do drugiego pokoju i stanął
przed niewielką szafą. Odgarnął swoje lśniące, czarne włosy z twarzy i
przyjrzał się uważnie swoim ubraniom. Znał je na pamięć, ale zawsze
minimum 10 minut stał, zastanawiając się co na siebie włożyć.
Ostatecznie wybrał ciemniejsze jeansy, białą koszulkę z krótkim rękawem i
na to jeansową katanę z 3/4 rękawami pod kolor spodni. Do tego ubrał
nieskazitelnie białe adidasy.
Włosy uczesał tak jak zawsze, tylko chwilę mocował się z grzywką, która
odstawała z każdej strony. Po tych wszystkich czynnościach, przejrzał
się w lusterku bez wyrazu.
- Nieźle.
Sięgnął po telefon ze swoimi
białymi słuchawkami, klucze od mieszkania i wyszedł. Już na schodach
włączył muzykę i włożył słuchawki do uszu, chowając telefon i ręce do
kieszeni spodni. Przeszedł przez osiedle spokojnym krokiem i po
niedługim czasie znalazł się w centrum.
Pełno ludzi, gwar, samochody,
zanieczyszczone powietrze. Aż podgłośnił muzykę przez ten hałas.
Nucąc
sobie spokojnie pod nosem, stanął na światłach. Przeleciała jedna
piosenka.. i druga.. i kolejna. Dopiero potem mignęło zielone światło.
Bez zastanowienia chłopak jako pierwszy wystrzelił do przodu.
Chwila
nieuwagi. Pisk opon. Cisza. Ciemność.
23-latek po chwili zaczął
odzyskiwać świadomość. Głośna muzyka, ale to nie ta jego. Słyszał
niewyraźnie , ale był pewien , że to nie jego. Otworzył oczy i zobaczył
przed sobą czarną jak noc limuzynę. Wokół było pełno ludzi.
Niedaleko
dało słyszeć się huk i alarm. Stłuczka.
Chłopak siedział tak przez
chwilę, trzymawszy się za głowę. Porządnie się uderzył.
- Hej, ty -
ledwie usłyszał nad sobą ten szorstki głos. Uniósł głowę i przymknął
oczy , by zobaczyć kto do niego mówi. - Patrz jak leziesz. Mogłeś mi
zarysować brykę. - jego bystre oczy przeszywały go na wylot. Czuł to.
Ostatnie słowa i tak utkwiły młodemu chłopakowi w pamięci. "Mogłeś
zarysować mi brykę".
Nie wytrzymał i wstał gwałtownie co było ogromnym błędem. Zachwiał się
na nogach, lecz dziewczyny za nim , przytrzymały go.
- Bryka?! -
zdenerwował się - Co mnie obchodzi twój zasrany samochód?! Mogłeś mnie
zabić!
- Czy ty wiesz kim jestem? Młody, zluzuj majty - zaśmiał się
nieznajomy chłopak, obejmując ramionami dwie, śliczne Azjatki, które
ciągle się do niego łasiły. - Tobie nic nie jest, moja lima cała, więc
wszystko gra.
- C-Co? Ty...!
- Młody, zabaw się - rzucił na koniec
chłopak i klepnął kilka razy w dach pojazdu na co ten odjechał ,
znikając z zasięgu wzroku.
Seyong wkurzony na maksa i aż czerwony z tego
powodu , tylko sprawdził czy wszystko ma i pognał do pacy, nie
oglądając się więcej za siebie.
"Chociaż tam mam święty spokój. " -
pomyślał.
Impreza w limuzynie trwała w najlepsze.
Jedynie Younghoon , który się
nie co uspokoił, siedział z tyłu w kącie z kieliszkiem szampana w ręce i
wpatrywał się za okno. Przepiękna amerykanka Anabell, siedziała obok i
co chwilę muskała wargami jego szyję.
- Hoonnie~ - jęknęła, owijając go
rękoma wokół szyi - Przed chwilą się dobrze bawiłeś. Co jest? Nie
wystarczam ci? - jej akcent był dość zabawny.
- A co gdybyśmy naprawdę
zabili tego chłopaka? Aish... - 24-latek wyrwał się z uścisku kobiety. Z
tego całego towarzystwa, tylko ona go naprawdę lubiła. W niewielkim
stopniu, ale lubiła - I nie mów tak do mnie, jasne? Nie lubię tego.
- Co
się przejmujesz jakimś gówniarzem? Ciesz się chwilą. Twoja Anabell
kończy 34 lata.
- Daj mi spokój. Seong!
- Tak , paniczu? - zza szyby kierowcy, na
miejscu pasażera rozległ się poważny i stary głos.
- Odwieź mnie do
domu. Tych państwa także.
- Tak jest, paniczu.
- I każ wysprzątać
limuzynę. Zrób to tak, by ojciec się nie dowiedział.
- Oczywiście.
Jak
kazał tak też się stało.
Po niespełna 15 minutach Younghoon był już w
domu, a jego znajomi po kolei zostali odwożeni do siebie. Już na progu
chłopak zawołał dwie pokojówki i rozebrał się do samych bokserek, każąc
im spalić ciuchy , tak by rzecz jasna ojciec się o niczym nie
dowiedział. Sam zaś zszedł do prywatnej łaźni , wołając kolejne dziewczyny , aby go umyły.
Chłopak mieszkał w jednej z najlepszych i
najdroższych dzielnic Seoulu. Domy wyglądały jak małe pałace. Każdy z
nich chciał być najlepszy, więc co chwilę było coś burzone i budowane,
rzeźbione i malowane itp. A on, jako syn, trzeciego z najbogatszych
ludzi w Korei, miał wszystkiego pod dostatkiem. Kupował to co można było
kupić. Ba! Nawet tego czego nie można było. Kupował nawet ludzi, by
spędzili z nim choć trochę czasu. By z nim porozmawiali. Ale to i tak
nic nie dawało.
Co chwilę miał nowy samochód , motor , ciuchy, zabawki,
rzeźby, obrazy, ozdoby. A kiedy kończyły mu się pomysły , jeździł na
akcje. Licytował antyki a potem je kruszył, łamał, palił. Robił ludziom
na złość. Dzięki temu nie miał dobrej opinii.
Jednak coraz częściej
siedział zamyślony i grał na swej gitarze smutne piosenki. Czegoś mu
brakowało. Czuł pustkę.
Wiedział , że tego nie kupi za żadne pieniądze. Brakowało mu tego
bardzo. Denerwowało go i smuciło.
Ale... co to takiego było? Czego mu brakowało? Na te pytania nie umiał sobie odpowiedzieć.